Alianci czytali już wcześniej o broni jądrowej w kilku przechwyconych i odszyfrowanych depeszach dyplomatycznych wysłanych do Tokio przez japońskich dyplomatów rezydujących w Europie i mających dostęp do nazistowskich projektów badawczych. W pierwszej z serii depesz z Tokio przechwyconej 7 lipca 1943 roku pada pytanie o możliwość wysyłki uranu z Niemiec do Japonii. Po nich następują dwie kolejne depesze, aż w końcu w listopadzie 1943 roku Japończycy wyjawiają swoim niemieckim sojusznikom, że oni również pracują nad bronią jądrową.

Po tej wymianie depesz Niemcy zaczęli wysyłać do Japonii łodziami podwodnymi tlenek uranu i udostępniać Japończykom technologię jądrową. W roku 1944 ustanowiono połączenie powietrzne na potrzeby lotów dalekiego zasięgu do Mandżurii, a później na lotnisko na Wyspach Kurylskich. Minister uzbrojenia Albert Speer twierdził w swoich pamiętnikach, że ostatni z tych lotów dalekiego zasięgu odbył się 28 marca 1945 roku z Norwegii przez Arktykę do Tokio. Raport wywiadu Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych z 15 czerwca 1945 roku zatytułowany „Niemiecka pomoc techniczna dla Japonii – przegląd” (w posiadaniu Biblioteki Naukowej Połączonych Broni, Fort Leavenworth, Kansas) stwierdza, że w roku 1944 Niemcy przekazały technologię wytwarzania bomby atomowej „wielkości pudełka zapałek” do Japonii i że jej zasięg zniszczenia wynosi 1000 metrów. W innym miejscu raport podaje, że w roku 1945 Niemcy pomagali Japonii wdrożyć w Mukdenie w Mandżurii produkcję rakiet V-2.

Karlsch odnosi się także do depeszy wysłanej z ambasady Japonii w Sztokholmie do Tokio przechwyconej przez MAGIC. Ta depesza, nr 232 z 9 grudnia 1944 roku, została przechwycona 12 grudnia 1944 roku. Można ją znaleźć w Narodowych Archiwach Stanów Zjednoczonych pod sygnaturą „RG 0457, Agencja Bezpieczeństwa Narodowego/Centralna Służba Bezpieczeństwa, pozycja #A1 9004, tłumaczenia depesz japońskiego attaché wojskowego, SRA 14‍ ‍200 do 15‍ ‍000 (tłumaczenia przechwyconych raportów wojskowego attaché Japonii, 25 sierpnia 1941 – sierpień 1945)”. Agencja Bezpieczeństwa Narodowego odtajniła tę depeszę 1 października 1978 roku. Zawiera ona opis „bomby rozszczepiającej atom” (Genshi Hakai Dan) z głowicą o wadze pięciu kilogramów, który mówi (str. 14 632): „To niemieckie urządzenie rozszczepiające atom to dezintegrator NEUMAN. Ogromna energia skierowana jest do centralnej części atomu, generując atomowe ciśnienie rzędu kilkudziesięciu tysięcy ton na cal kwadratowy. To urządzenie może rozszczepić względnie niestabilne atomy takiego pierwiastka jak uran; zamienia je w magazyn wybuchowej energii atomowej.

...To jest bomba czerpiąca swoją siłę z uwolnienia energii atomowej”.

Kolejny ówczesny opis tego urządzenia został podany 5 sierpnia 1944 roku przez samego Hitlera na spotkaniu z przywódcą Rumunii, marszałkiem Ionem Antonescu, w Wilczym Szańcu, siedzibie kwatery głównej położonej obecnie w Polsce. Zapis jego wypowiedzi można znaleźć w archiwach Ministerstwa Spraw Zagranicznych Niemiec. Hitler wspomniał wówczas o „nowych materiałach wybuchowych, których opracowanie jest już w fazie eksperymentalnej” i „że według niego przejście ze współczesnych materiałów wybuchowych na ten nowy materiał jest największym przeskokiem od czasu wynalezienia prochu”.

Hitler wiedział, że Antonescu prowadzi rozmowy z siłami opozycyjnymi w Rumunii, które miały bezpośredni kontakt z Londynem. Wydaje się prawdopodobne, że celem Hitlera było przekazanie mu wiadomości o zagrożeniu Londynu przez jego potencjał nuklearny. Do czasu ich rozmowy rakiety V-2 nie były operacyjnie użyte przeciwko Londynowi. Hitler zastrzegł, że dopóki Niemcy nie będą miały środków obrony przed kontratakiem przy użyciu podobnych broni, ta broń nie zostanie użyta.

W tłumaczeniu czytamy dalej: „Wtedy Hitler wyjaśnił, że trudności ze wszystkimi nowymi broniami są podobne, i w związku z tym zabronił stosowania ich, dopóki Niemcy nie opracują środków umożliwiających przeciwstawienie się im. Dlatego właśnie, wyjaśnił Hitler, nowego typu mina, którą Niemcy opracowały, nie może być użyta. Führer dodał, że Niemcy mają cztery tajne bronie. Dwie z nich to latające bomby V-1 i rakiety V-2. Powiedział, że kolejna z tych broni ma tak... kolosalną siłę, że wszelkie ludzkie życie zostaje zniszczone w odległości od trzech do czterech kilometrów od punktu uderzenia”.

 

Testy atomowe na Rugii

Warto zauważyć, że Philip Morrison, amerykański fizyk jądrowy i uczestnik Projektu Manhattan, ujawnił istnienie niemieckiej bomby atomowej w wywiadzie opublikowanym 27 listopada 1944 roku przez magazyn Time. Nawiązując do wcześniejszych testów bomby atomowej na wyspie Rugia w październiku 1944 roku, powiedział: „Czytałem raport z przesłuchań niemieckich oficerów [pojmanych] w pobliżu Peenemünde, którzy widzieli fioletową chmurę w kształcie grzyba. Uważaliśmy, że to jest bardzo wiarygodne i jednocześnie zmartwiło nas. Wysłałem do doradców do spraw bezpieczeństwa pismo, w którym poinformowałem, że prezydent Roosevelt nie powinien spotykać się z Churchillem w Londynie, ponieważ istnieje ryzyko ataku na Londyn z użyciem bomby atomowej. Codziennie wieczorem i rano słuchałem radia BBC z Londynu, aby sprawdzić, czy Londyn nadal istnieje. Rakieta V-2 wystarczyłaby do przeniesienia małej bomby atomowej”.

Karlsch przedstawia relację mieszkanki Stralsund, Elisa­beth Mestlin, która 12 października 1944 roku była naocznym świadkiem próbnego wybuchu jądrowego na Rugii w przesmyku Büg. Słyszała potężny wybuch i widziała dużą fioletową chmurę w kształcie grzyba unoszącą się nad przesmykiem z wyspy Hiddensee. Jej relację w październiku 2004 roku przekazała Norddeutsche Rundfunk (NDR). Mestlin nie była jedynym świadkiem tego wydarzenia.

Po wojnie wywiad aliantów szczegółowo przesłuchiwał wszystkich internowanych niemieckich pracowników przed ich zwolnieniem. Jednym z nich był pilot obserwator Hans Zinsser oddelegowany na poligon rakietowy Peenemünde w pobliżu Rugii. Jego relacja jest często określana jako „Zaprzysiężone oświadczenia Zinssera”. To oświadczenie zostało zaprzysiężone przez oficera wywiadu Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych, kapitana Helenesa T. Freibergera, i umieszczone w raporcie zatytułowanym „Dochodzenia, badania, opracowania i praktyczne zastosowanie niemieckiej bomby atomowej” opatrzonym datą 19 sierpnia 1945 roku [„Pudło RG38, Pudło 9–13, Pozycja 98c, A.P.W./U (Dziewiąty Dywizjon Lotniczy) 96/1945, A.P.O. 696, Armia Stanów Zjednoczonych, nr 373.2, pkt 47–53, opublikowane przez kapitana Hickeya, COMNAVEU, 1946”], który jest przechowywany w Zarządzie Narodowych Archiwów Stanów Zjednoczonych. Oświadczenie Zinssera jest na ostatniej stronie raportu. Zinsser oświadczył Freibergerowi:

 

47. ...Na początku października 1944 roku leciałem z Ludwigslustu (na południe od Lubeki) w odległości od 12 do 15 km od stacji testowej bomb atomowych, kiedy zauważyłem silne rozświetlenie całej atmosfery, które trwało przez około 2 sekundy.

48. Wyraźnie widoczna fala ciśnieniowa oddalała się od zbliżającej się chmury utworzonej przez wybuch. Ta fala miała średnicę około 1 km, kiedy stała się widoczna, i jej kolor cały czas się zmieniał. Po krótkim okresie ciemności pojawiły się swego rodzaju jasne plamy, które w odróżnieniu od normalnych wybuchów były bladoniebieskie.

49. Po około 10 sekundach ostre zarysy chmury powstałej po eksplozji zniknęły i chmura zaczęła się rozjaśniać na tle pokrytego szarymi obłokami nieba. Średnica wciąż widocznej fali ciśnieniowej miała co najmniej 9000 metrów i utrzymywała się przez co najmniej 15 sekund.

50. Odniosłem wrażenie, że chmura po eksplozji miała odcień niebieskofioletowy. Podczas jej manifestacji widać było czerwonawo zabarwione obręcze, które w krótkich odstępach czasu zmieniały się w coś, co przypominało brudny cień.

51. Efekt spalania był lekko wyczuwalny pod postacią ściągania i popychania mojego samolotu obserwacyjnego. Widok zakłóceń atmosferycznych trwał przez około 10 sekund bez widocznego punktu kulminacyjnego.

52. Jakąś godzinę później wystartowałem samolotem He-111 z A/D (lotniska) w Ludwigsluscie i poleciałem na wschód. Krótko po starcie przeleciałem przez obszar prawie całkowitego zachmurzenia (na wysokości od 3000 do 4000 metrów n.p.m.). Chmura w kształcie grzyba z burzliwymi, falującymi częściami utrzymywała się (na wysokości około 7000 metrów) bez żadnych połączeń nad miejscem wybuchu. Wystąpiły silne zakłócenia elektryczne uniemożliwiające kontynuowanie łączności radiowej, jak w przypadku piorunu...

Script logo
Do góry