„Kwiatowy EPS”. Nienaturalne usytuowanie takiego, zdawać by się mogło, zwyczajnego i przyjemnego obiektu jak żywy kwiat jest również w stanie zmienić jego właściwości. Bukiet złożony z kilkudziesięciu kwiatów w kształcie dzwoneczków (tulipany, narcyzy, lilie, dzwoneczki) umieśćcie „do góry nogami” nad głową siedzącej osoby. W celu wykluczenia oddziaływania zapachów itp. opakujcie bukiet folią lub papierem.
Na wiatrołomie. Jedna z osób poddawanych przeze mnie próbie, z wykształcenia geograf, po działaniu przeze mnie jedną z moich „kratek” powiedziała: „Dokładnie takie samo odczucie miałem wiele lat temu przechodząc koło lasu powalonego przez wichurę – w głowie, w uszach, w ustach, w całym ciele zrobiło się jakoś szczególnie nieprzyjemnie, właśnie tak jak pod «kratką»”.
A zatem gwałtownie naruszona forma przestrzeni normalnej „wieloporowatej” struktury lasu przez jakiś czas emitowała fale o parametrach nieprzyjemnych dla człowieka.
Przed deszczem. Nałóżcie na kran prysznicową nasadkę i puśćcie zimną wodę. Powoli unoście z boku dłoń w kierunku wiązki lecących kropel: większa część ludzi odczuwa przy tym „ciepło”. W rzeczywistości jest to EPS, wzmocniony ruchem coraz to nowych elementów „wielowarstwowej siatki” – lecących kropelek wody i odstępów między nimi. Po takim treningu w kuchni lub łazience, spróbujcie uchwycić silniejszy EPS przy fontannach i wodospadach. Nawet wówczas, gdy ciśnienie atmosferyczne nie ma zamiaru spadać, powłoka odległego deszczu tworzy potężne pole EPS działające na wiele kilometrów. Przypomnijmy sobie, jak ogarnia nas senność przed deszczem, nawet w zamkniętym pomieszczeniu, a to dlatego, że EPS nie można niczym ekranować.
„Książkowy EPS”. Grubą, najlepiej starą, sczytaną (żeby było mniej sklejonych kartek) książkę postawcie na sztorc na krawędzi stołu, przy czym wskazane jest, by zwrócona była grzbietem w tę stronę, po której w danej godzinie znajduje się Słońce – późną nocą będzie to na przykład północ. Otwórzcie nieco książkę i w miarę możliwości roztrzepcie równomiernie kartki. Po upływie kilku minut (EPS powstaje nie od razu, tak samo jak nie od razu znika) uchwyćcie dłonią, językiem, tyłem głowy naprzeciw otwartych kartek któreś z wymienionych w tym rozdziale odczuć. Ten „słup”, po pewnym nastrojeniu się, można będzie wyłapać nawet w odległości 2–3 metrów. Nietrudno przekonać się, że „książkowego EPS” także nie można ekranować – poproście kogoś, by stanął między książką a dłonią.
„Duży stożek” ze sztucznym plastrowym „nadzieniem” i trzema magnesami u podstawy. Zorientowane na siebie nawzajem z uwzględnieniem Słońca dwa takie stożki – jeden za Isilkulem, a drugi pod Nowosybirskiem – rozrzucone zostały i poskręcane (drugi został rozwinięty i wciśnięty w ścianę poziemnej skrytki w lesie, a magnesy całkiem gdzieś przepadły) nad ranem 23 kwietnia 1991 roku. W tej samej chwili w jednym z mieszkań w Omsku wystąpiła cała seria niewytłumaczalnych zjawisk typu „poltergeist” (publikacja w gazecie Wiecziernij Omsk z 26 kwietnia, a także programy omskiej i moskiewskiej telewizji). Z powodu zbiegu tych zdarzeń ta sama gazeta nazwała przyrząd znajdujący się na zdjęciu „hiperboloidem Grebiennikowa”1. Nawiasem mówiąc, jedna z „wiązek” stojących fal elektronowych między obiema strukturami mogła powstać akurat tam, na Irtyskim Nabrzeżu miasta.
„Średni stożek”. Dziesięć kuchennych plastikowych lejków wcisnąć mocno jeden w drugi i umocować na dowolnej podstawce kielichami w kierunku Słońca. Kielich ostatniego lejka zaklejcie siateczką lub błękitną tkaniną, żeby osoby poddane próbie mimowolnie nie „nastroiły się” na gorąco.
„Mały stożek”. Dwie lub trzy niepotrzebne klisze fotograficzne mocno skręcić w rulonik, obwiązać gumą lub nicią i wcisnąć środek rulonika, żeby uzyskać rodzaj trąbki, u wylotu której nietrudno jest uchwycić dłonią promieniowanie, szczególnie w kierunku przeciwległym Słońcu. Swoiste działanie takiego „małego stożka” odczuwa się po przyłożeniu go do czoła.
„Perpetuum mobile”. Siedmioma takimi rulonikami-trąbkami obkładałem mój przyrząd, podobny do opisanego powyżej, z pochyloną, jednoramienną wskazówką ze słomy (przeciwwagę stanowiła kuleczka plasteliny) zawieszoną na pajęczej nici. Wychodząc powoli ze strefy działania jednej trąbki, wskazówka dostawała się w pole siłowe drugiej, trzeciej i tak dalej... Z największym powodzeniem i nieprzerwanie próba ta wychodzi w wolnym od ludzi i wstrząsów pomieszczeniu, z dala od przewodów, rur, źródeł ciepła, zimna, jaskrawego światła. Tu także nie ma cudów: materia trwa wiecznie w swym nieskończonym ruchu...