WdR: Nie zabija ani duszy, ani ducha.

AV: Tak. Ani duszy, ani ducha. Kiedy wirus wywołujący AIDS znajdzie się wewnątrz ludzkiego ciała, upływa dużo czasu, zanim ciału uda się pokonać duszę i ducha tej choroby.

WdR: A jak ustalić, że jej dusza i duch już odeszły?

AV: Powiedzmy, że mówi mi pan, że jako małe dziecko miał pan grzybicę skóry, to znaczy grzyba, taką chorobę skóry. Otóż, znam powiązania między nimi. Kiedy poskramia się jedno, może pobudzać się drugie. Mój preparat blokuje subtelną formę choroby i pańska astma znika. Podobnie jest z wieloma innymi rzeczami. Proszę pozwolić, że omówię to na przykładzie wina. Jeśli co najmniej 60 procent choroby opiera się na tych subtelnych formach, wówczas pozostałe 40 procent ma związek z konfliktami, na przykład religijnymi, albo z dołowaniem przez szefa lub współmałżonka, albo z cierpieniem z powodu traumatycznych przeżyć jak na przykład uderzenie w głowę lub porażenie prądem, jak to było w moim przypadku. To jest traumatyczne doświadczenie i takie traumatyczne przeżycie lub konflikt zakorzenia się w naszym umyśle. Zanim jednak zakorzeni się w nim, zostaje zamieniony w subtelną formę. Mam bardzo dobry przykład. Niektórzy ludzie ulegają zatruciu ciężkimi metalami. Aby pozbyć się ich z organizmu, podaje się im utleniacze i coś jeszcze. Przypuśćmy że fizyczne ciała ciężkich metali opuściły nasz organizm, a subtelne formy pozostały. Wówczas możemy stać się uczuleni na przykład na nikiel lub amalgamaty stosowane to wypełniania ubytków w zębach. Nie znosimy ich. Tak więc dopóki będziemy żyli z subtelnymi formami tych ciężkich metali, ich energetyczna pamięć pozostanie żywa.

WdR: Można by powiedzieć, że tylko maleńka część DNA, które jest obecnie badane, jest widoczna?

AV: Trzy procenty.

WdR: Trzy procenty? Zatem reszta, która nami rządzi, jest duszą i duchem?

AV: Około 97 procent jest niewidoczne. I to ta część rządzi widzialnym. A do DNA można oczywiście się wciąć. Genetyczna manipulacja jest dobra. Wyobraźmy sobie, że dziecko cierpi na jakąś chorobę. To określony szereg genów. Jeśli je wytniemy i zamienimy na prawidłowe, wówczas dziecko zostanie uzdrowione. Cudowne. Żaden problem. To nauka, to jest dobre. Ale czy to wpływa jakoś na kontrolę? Weźmy metabolizm. Są trzy wejścia i trzy wyjścia. Na wejściu są (1) wdychane powietrze, (2) pokarm, który spożywamy, i (3) otaczające nas pola elektryczne, elektromagnetyczne, wpływy planet i gwiazd itd. To są trzy wejścia. Są jeszcze trzy wyjścia: (1) spalanie powietrza i pokarmu daje nam energię, (2) poza tym zapewnia odbudowę i (3) wytwarza odpady, toksyny, które muszą być wydalone na zewnątrz: mocz, fekalia i pot. Jeśli czyjś metabolizm nie działa właściwie, to nawet spożywając owoce, przyjmując suplementy i stosując przez całe życie dietę ten ktoś wciąż będzie chory... jeśli kontrola jego metabolizmu nie będzie odpowiednio funkcjonowała. Wszystkie wejścia i wyjścia są kontrolowane przez układ kontroli. Jeśli ktoś je za dużo, jego układ kontroli sprawia, że nadmiar zostaje wypocony lub usunięty w inny sposób. Jego pH jest dokładnie kontrolowane przy pomocy tlenu lub dwutlenku węgla we krwi. Wszystko jest kontrolowane w najdrobniejszych szczegółach. To najfantastyczniejsza kontrola, jaką można sobie wyobrazić. I wszystko jest niewidzialne, tak jak w pneumatyce i elektronice – nie widać, jak działa, ale działa.

WdR: Czy pańskie podejście nie powinno sprawdzać się również w przypadku zwierząt i roślin?

AV: Niewiele pracowałem z roślinami, ale to musi działać także w ich przypadku. To działa wszędzie. U zwierząt działa bardzo dobrze. Przeprowadziłem wiele testów na bydle. Współpracowałem z pewnym farmerem i udało się nam uzyskać bardzo obiecujące wyniki. Robiliśmy to z wykorzystaniem moich preparatów i mojej metody. Żadnych szczepień, żadnych antybiotyków – nic tylko moje preparaty. Zaczęliśmy z normalnym bydłem, jakie ma każdy, i cztery lata później farmer ten zdobył wszystkie pierwsze nagrody w belgijskich konkursach bydła. Opanowaliśmy technikę leczenia embrionów i reimplantowania ich. Pierwsi osiągnęliśmy sukces w tej dziedzinie. To było jak magia. Zawsze działa. Wkrótce będzie można manipulować bydłem. W normalnych warunkach potrzeba wielu generacji, by dochować się lepszego bydła. My osiągnęliśmy to w ciągu czterech lat. Wszystko technicznie i naukowo. Później pojawili się weterynarze i, oczywiście, zaproponowali: „Popracujmy razem” – ponieważ to coś niezwykłego. A ja na to: „Pracuję tylko z tym farmerem, ponieważ chcę nauczyć się i pokazać, a także przekonać się, że to działa”. Trudno jest sugerować coś krowie lub podać jej placebo.

WdR: Które nie działa także w przypadku małych dzieci...

AV: ...lub ludzi w śpiączce, albo ludzi cierpiących na chorobę Alzheimera. Ich nie można oszukać. Ludzie z chorobą Alzheimera po przyjęciu moich preparatów zostają bardzo intensywnie przywracani do rzeczywistości. Jak pan widzi, możliwych jest wiele korzystnych zastosowań. Ale wracając do tematu, praktykowałem homeopatię i alchemię, ale niewiele mi one pomogły na moje dolegliwości. I to już koniec tych rozdziałów. Jednak potem przyszedł przełom...

 

Aspekty ewolucyjne

AV: Pewnego dnia przeżyłem coś niezwykłego. Siedząc w domu zastanawiałem się nad tym wszystkim, jak to wszystko się zazębia, jak jest ze sobą powiązane, jak niewidzialne kontroluje widzialne i jak byłoby dobrze, gdym mógł wykorzystać to wszystko dla dobra ludzi. Zastanawiając się nad tym zasnąłem. Wszedłem w jakiś szczególny stan i nagle zacząłem uzmysławiać sobie różne rzeczy. Na przykład zrozumiałem, że w trakcie trwającej miliony lat ewolucji był taki okres, kiedy rośliny się rozmnażały. Rosły, miały potomstwo. I nie miały wrogów. Aż pewnego dnia – przekazuję tylko wyobrażenie – z morza wypełzło zwierzę i zjadło roślinę. Roślina, zanim została zjedzona, wpadła w panikę. I kiedy z morza znowu wypełzło zwierzę, wszystkie rośliny rosnące wokół tego miejsca przeraziły się. „Och, uważajcie! Zostaniemy zjedzone”. I w tym momencie uzmysłowiłem sobie zasadę nadrzędnego porządku – superkontroli, kontroli nadrzędnej. (W technice kontroli istnieją kontrole nadrzędne i kontrole podrzędne). Wszystkie kontrole nadrzędne wprowadzały niewidoczne informacje do roślin, aby pokonać to ich przemożne uczucie strachu. Ja również mam te uczucia lęku, te fobie. Zostało mi ukazane, że poprzez indukowanie niewidzialnego nadrzędne kontrole wprowadziły tę informację do roślin. Pomyślałem sobie: „Czyż nie byłoby fajnie, gdyby udało mi się wydobyć tę niewidzialną informację z roślin i wykorzystać dla własnych potrzeb? Przypuszczalnie zniknęłyby moje lęki, a właściwie uzyskałbym nad nimi kontrolę”. Lęki nigdy nie znikają, natomiast kontrolowanie ich to już zupełnie inna sprawa, prawda?

WdR: Oczywiście.

AV: Ten pomysł zafascynował mnie. Jednak jako inżynier jestem pragmatykiem. Powiedziałem: „W porządku, wszystko wygląda bardzo pięknie, ale pokażcie mi, jak to zrobić. Znam preparaty homeopatyczne i alchemiczne, wiem, że jestem wystarczająco dobry, aby poradzić sobie z tego rodzaju preparatem”. No i zostało mi to ukazane. Kiedy mówię, że „zostało mi to ukazane”, rozumiem przez to, że zdałem sobie sprawę, jak to zrobić. Nic nie powiedziałem i nic nie usłyszałem. Po prostu, zrozumiałem, jak to zrobić.

WdR: Nie pojawił się żaden bóg, mówiąc: „Alfonsie, powiem ci, jak to zrobić”.

AV: Nie! Nie było żadnego posłańca z niebios. Jedynie myśl w rodzaju: „Zrobię to tak”. No i stało się. Spróbowałem, przygotowałem to, przyjąłem i osiem dni później kontrolowałem swoje lęki. Lęki w jakimś sensie pozostały, ale odzyskałem nad nimi kontrolę. Zacząłem zyskiwać coraz większą kontrolę nad sobą. Drugą rzeczą, z jaką sobie poradziłem, była moja astma. Podobnie jak pan przez całe życie cierpiałem na astmę i co noc miałem jej ciężkie ataki. Raz jeszcze wziąłem subtelną, niewidzialną informację, przygotowałem ją w sposób, do którego doszedłem, i w ciągu kilku tygodni moja astma zniknęła – astma, która trwała 30–40 lat. Potem zająłem się moimi kłopotami z sercem. Jedna z moich zastawek nie działała prawidłowo. Miałem atak serca. I znowu udało mi się to wyleczyć. Następnie zdałem sobie sprawę, że ta „Wizja Ewolucji”, że tak ją nazwę – obecnie jest to nazwa mojej fundacji – ukazała mi więcej. Powiedziałem sobie: „Nie mów więcej ludziom, że mają fobie, ale: «Macie problem z syndromem rośliny. Kiedy odniesiecie swoje problemy emocjonalne do ewolucji, to okaże się, że są one na poziomie roślin»”.

WdR: Czy ewolucja zaczęła się wraz z Wielkim Wybuchem, czy od ognia?

AV: Od dźwięku. Na początku było Słowo. Można to znaleźć w Piśmie Świętym, w Wedach, wszędzie. Mnie też pokazano, że to był dźwięk. Zrozumiałem to. Dźwięk, tak jak w przypadku naszej rozmowy, potrzebuje przestrzeni. Bez przestrzeni głos nie może się rozchodzić. Stąd drugim aspektem była przestrzeń. Dźwięk i przestrzeń jednoczą się w swego rodzaju mistycznym związku, który jest trzecim aspektem, ogniem. Tak więc mamy dźwięk, przestrzeń. A ogień... jeśli mówię „ogień”, musi pan wiedzieć, że on nie tylko niszczy, ale nadaje także formę. Słońce, na przykład, jest ogniem, który sprawia, że wszystko rośnie. Nawykliśmy do myślenia o ogniu w negatywnych kategoriach, ale ogień to nie tylko destrukcja. Kiedy widzę kogoś z zapaleniem stawów, jego zdeformowane i rozpalone palce, wiem, że należy powstrzymać w tej osobie zachodzący proces, ponieważ palący się w niej ogień wymknął się spod kontroli. Przekazuje się jej informację „ogień” i zapalenie stawów ustaje. Ilekroć widzę deformacje, działam aspektem „ogień”. Ludziom z tymi fobiami można by oczywiście powiedzieć: „To jest sprawa umysłu”. Ale tak nie jest. Tym, czego potrzebujemy, jest informacja o roślinie. To jest nasz roślinny aspekt. Roślina w nas znalazła się poza kontrolą.

WdR: Każdy z nas ma w sobie roślinny aspekt?

AV: Mamy w sobie dwanaście ewolucyjnych aspektów. Dźwięk, przestrzeń, ogień, światło, pierwiastki, materię, organizmy, roślinę, człowieka, porozumiewanie się i planowanie. Mówiąc o pierwiastkach, mam na myśli pierwiastki chemiczne, te z tablicy Mendelejewa. Wyobraźmy sobie, że mamy do czynienia z ludźmi cierpiącymi na przepuklinę – ich dyski są uszkodzone. Zdałem sobie sprawę – świadomie unikam mówienia „odkryłem” – że spośród stu pierwiastków z tablicy Mendelejewa jeden jest katalizatorem. Jeśli ten katalizator nie jest obecny w dostatecznej ilości w naszej informacji, w subtelnej formie, wówczas cały dysk pęknie. Kiedy się go dostarczy, proces destrukcji ustaje. Widziałem przypadki, w których dysk był odbudowywany, powoli, ale konsekwentnie. Przychodzi do mnie wielu ludzi ze schorzeniami kręgosłupa. Daję im ten katalizator, oczywiście w subtelnej, niewidzialnej formie, i on nie tylko przerywa proces destrukcji, ale jeśli ktoś ma cierpliwość i kontynuuje przyjmowanie preparatów, następuje odbudowa dysków.

Script logo
Do góry