• Oklahoma, USA

Jadąc przez położone przy historycznej drodze Route 88 w północno-zachodniej części Oklahomy Afton, Bill zatrzymał się na południe od Rogatek Willa Rogersa (Will Rogers Turnpike), aby odwiedzić starych przyjaciół.

— Zobaczyłem, że mają nowego psa, bardzo grubą jamniczkę — powiedział Bill. — Kiedy zapytałem Michaela, skąd się wzięła, stwierdził: „Dziwne dzieciaki zostawiły ją, gdy opuszczały miasto”.

Zaciekawiony Bill zapytał Michaela i jego żonę o te „dziwne dzieci”. Powiedzieli mu, że grupa młodych ludzi zapukała do ich drzwi, błagając, by ich wpuścić i porozmawiać z nimi. Jechali starą furgonetką, która była zdaniem Michaela w dobrym stanie, ponieważ nie robiła hałasu.

— On i jego żona byli jednak zaniepokojeni tymi dziećmi i nie wpuścili ich do domu — powiedział Bill. Kilkoro dzieci wyszło z furgonetki, prowadząc jamniczkę, którą później zaopiekował się Michael i jego żona. — Nie wydawali się zbyt mocno do niej przywiązani.

Bill zapytał Michaela, czy ci młodzi ludzie byli mormonami.

— Do licha, nie — odrzekł Michael. — Nie byli właściwie ubrani. To były ćpuny.

— Ćpuny? — zapytał Bill.

— No — odrzekł Michael. — Mieli ogromne źrenice.

Oczy tych dzieci były całkowicie czarne. Kiedy się w nie patrzyło, to jakby spoglądało się w otchłań. Ku uldze Michaela i jego żony odprawione spod drzwi czarnookie dzieci w końcu odjechały. Jakiś czas potem Michael zauważył, że ich jamniczka błąka się po mieście. Zrobiło mu się jej żal i zabrał ją do domu. Michael i jego żona dziękują Bogu, że czarnookie dzieci nigdy po nią nie wróciły.

— [18 stycznia 2009 roku] jeden z przyjaciół opowiedział mi o ciemnych siłach i wspomniał o czarnookich dzieciach — powiedział Bill. — Wstawiłem to hasło do wyszukiwarki Google i ciarki przeszły mi po plecach.

Bill skontaktował się z Michaelem w sprawie informacji, jakie uzyskał w sprawie tych istot, ale, podobnie jak wielu innych, którzy spotkali się z tymi czarnookimi dziećmi, on i jego żona chcieli jak najszybciej zapomnieć o tym spotkaniu z nimi. To przeżycie przerażało ich.

— Nie chcą mieć nic wspólnego z jakimkolwiek dochodzeniem w tej sprawie — powiedział Bill — ani nie zgadzają się na wymienienie swojego nazwiska. Nie chcą mieć jakiegokolwiek związku z dyskusją na temat czarnookich dzieci.

 

• Norwich, Wielka Brytania

Dzieci, które spotkał Craig Besand, nie pasowały do okoliczności, w jakich to się stało. Besand wracał pieszo do swojego mieszkania w Norwich w Anglii, kiedy nagle wyrosły przed nim dwie postacie.

— Wyglądali na dwóch młodych chłopców — powiedział. — Jeden wyglądał na około 13 lat, a drugi na około 9.

Pochodzący ze stanu Missouri Besand studiował w tym czasie na Uniwersytecie Wschodniej Anglii w Norwich w Wielkiej Brytanii. Tamtej nocy wracał do domu od przyjaciela i kiedy przechodził obok cmentarza, spotkał te dzieci.

— Zawsze kiedy idę do niego, przechodzę obok tego cmentarza.

Tamtej nocy dwie małe szczupłe postacie zbliżyły się do niego.

— Mieli na głowach kaptury. Starszy powiedział, że szukają cmentarza i że się zgubili.

Ich wiek i pora, o której ich spotkał, zaniepokoiły Besanda.

— Wydało mi się dziwne, że tak młode dzieciaki pętają się po cmentarzu o tak późnej porze, ale... zgodziłem się je tam zaprowadzić. Prosiły mnie bardzo grzecznie.

W czasie gdy Besand odprowadzał chłopców na cmentarz, zauważył, że włosy starszego chłopca są nienaturalnie czarne, a „jego skóra jest porcelanowo biała i żylasta”. Potem zobaczył ich oczy.

— Obaj mieli czarne jak węgiel oczy bez śladu białka. Te oczy były ich najbardziej wyrazistą cechą. Wyglądało, jakby nie mieli duszy, jakby byli całkowicie puści wewnątrz.

Gdy dotarli do bram cmentarza, starszy chłopiec poprosił Besanda, aby im towarzyszył.

— Odmówiłem im, mówiąc, że śpieszy mi się do domu, ale on raz jeszcze poprosił mnie, bym z nimi poszedł, jednak i tym razem odmówiłem mu.

Młodszy czarnooki chłopiec zaczął zachowywać się nerwowo.

— Wyglądał na zaniepokojonego — powiedział Besand. — Wtedy starszy przestał mnie prosić i zażądał, abym poszedł z nimi na cmentarz.

Jego zachowanie w jednej chwili zupełnie się zmieniło.

— Malująca się na jego twarzy frustracja była skrywana za jednym z najpaskudniejszych uśmiechów, jakie kiedykolwiek widziałem. Serce podeszło mi do gardła i waliło jak młotem, gdy powiedział z tym swoim uśmiechem na twarzy: „Nie zrobimy ci nic złego”.

Ten uśmiech, jak się przekonał Besand, miał w sobie coś hipnotycznego.

— O dziwo, stawałem się coraz bardziej mu uległy i zacząłem myśleć, że powinienem pójść z nimi. I wtedy ten nie odzywający się dotąd młodszy chłopiec powiedział coś, co śmiertelnie mnie przestraszyło: „Nie powinniśmy tego robić”.

Te słowa wytrąciły z transu Besanda, który rzucił się do ucieczki. Kiedy po chwili obejrzał się za siebie, chłopców już nie było.

Jakiś tydzień po tym spotkaniu wszedł do sklepu magicznego będącego własnością wiccanki (wyznawczyni religii zwanej Wicca – przyp. red.).

— Opowiedziałem jej moją przygodę z czarnookimi dziećmi, na co oświadczyła mi, że to wcale nie był wytwór mojej wyobraźni.

Besand zapytał ją, kim oni są.

— Powiedziała mi, że nikt tego nie wie i że ludzi, którzy dowiedzieli się tego i mogliby o tym opowiedzieć, już tu nie ma. Powiedziała, że to mogą być zarówno demony, jak i duszki.

Zapytał ją, dlaczego chcieli, aby poszedł z własnej woli z nimi na cmentarz.

— Powiedziała, że mogli czegoś chcieć ode mnie lub zabrać mnie do swojej rzeczywistości. Podkreśliła, że mądrze zrobiłem, uciekając, i że nigdy nie uda mi się ustalić, kim oni byli, więc lepiej będzie, jeśli zajmę się swoimi zwykłymi sprawami i przestanę się nad tym zastanawiać.

 

Pytania, na które brak odpowiedzi

Wspólną nicią łączącą wszystkie spotkania z czarnookimi dziećmi jest strach – głęboki lęk odczuwany przez ofiarę jeszcze przed zauważeniem ich całkowicie czarnych oczu.

Skąd się on bierze? Chociaż czarne soczewki kontaktowe nadają noszącej je osobie wygląd czarnookich dzieci, nie powodują strachu. Nie powodują go również oczy narkomana. Również przytomność umysłu tych dzieci nie jest zgodna z zachowaniami ludzi będących pod wpływem narkotyków.

Jest jeszcze żądanie zaproszenia – tak jak hollywoodzkie wampiry, te czarnookie dzieci nie mogą wkraczać w naszą przestrzeń bez zaproszenia. W wielu relacjach ci, którzy natknęli się na te poprawnie wyrażające się, pewne siebie czarnookie dzieci, odczuwają przymus podporządkowania się im. Z kolei w opisach bliskich spotkań z obcymi istotami brak jest tej konieczności zaproszenia. Dla odmiany demoniczne byty potrzebują go. Według chrześcijańskich podań demoniczne byty – upadłe anioły ze Starego Testamentu – potrzebują dobrowolnego zaproszenia, aby móc zamieszkać w ludzkim nosicielu.

Dowcipnisie? Narkomani? Istoty pozaziemskie? Demony? Zasada brzytwy Ockhama głosi: „Jeśli mamy dwie konkurencyjne teorie, które przewidują dokładnie to samo, prostsza z nich jest lepsza”. Niestety, w świecie zjawisk paranormalnych żadna teoria nie jest prosta.

 

O autorze:

Jason Offutt jest dziennikarzem i pisarzem. Prowadzi blog zamieszczony pod adresem www.from-the-shadows.blogspot.com, który poświęcony jest wszystkiemu, co dotyczy zjawisk paranormalnych. Jest autorem kilku książek, w tym Darkness Walks (Przechadzki mroku) i Haunted Missouri (Nawiedzone Missouri). W bieżącym roku ukażą się jego dwie kolejne książki What Lurks Beyond (Co czai się po drugiej stronie) i Paranormal Missouri (Paranormalne Missouri). Skontaktować się z nim można pisząc na adres poczty elektronicznej jasonoffutt@hotmail.com.

 

Przełożył Jerzy Florczykowski

 

Script logo
Do góry