Chroniczny szkorbut a choroba serca

Artykuł po raz pierwszy w języku polskim ukazał się w dwumiesięczniku Nexus w numerze 46 (2/2006)
Tytuł oryginalny: „Chronic Scurvy and Heart Disease”, Nexus (wydanie angielskie), vol. 13, nr 1

Dr Owen R. Fonorow

 

Ten czołowy zabójca w Stanach Zjednoczonych – stan, który biegli w medycynie nazywają „chorobą sercową” lub „okluzyjną chorobą sercowo-naczyniową” – jest w rzeczywistości niczym innym jak łagodną postacią szkorbutu. Współczesnej medycynie jest coraz trudniej temu zaprzeczać.

Nazwa „choroba serca” jest nieporozumieniem. Choroba ta charakteryzuje się przypominającymi strupy depozytami, które powoli narastają na ściankach naczyń krwionośnych. Kryjący się za tym proces powoduje ograniczenie dopływu krwi do serca i innych organów, czego rezultatem są dusznica bolesna („kurcz serca”), atak serca i udar. Prawidłowym terminem dla tej dolegliwości jest „chroniczny szkorbut”, podkliniczna forma klasycznego niedoboru witaminy C.

Prawdziwą naturę choroby określił na początku lat 1950. kanadyjski zespół kierowany przez doktora medycyny G.C. Willisa. Odkrycie to zostało potwierdzone pod koniec lat 1980. przez czołowego wówczas naukowca, dra Linusa Paulinga (1901-1994). Dr Pauling zaalarmował świat poprzez wykłady, publikacje i filmy wideo, po tym jak wspólnie ze swoimi współpracownikami przeprowadził eksperymenty, które potwierdziły odkrycia Willisa. Jego apele do dzisiaj nie znalazły właściwego oddźwięku w środkach masowego przekazu. Co więcej, kardiologów uczy się i rutynowo powtarzają to oni swoim pacjentom, że nie ma związku pomiędzy witaminą C a chorobą serca i że witamina C nie przedstawia żadnej wartości w dawkach przekraczających minimalną zalecaną dawkę dzienną (Recommended Daily Allowance; w skrócie RDA).

Jeśli lekarz lub ktokolwiek inny próbuje kwestionować prawdziwy charakter choroby sercowo-naczyniowej, to zgodnie z naukowym punktem widzenia musi podać doświadczenia, które przeczą hipotezie chronicznego szkorbutu Paulinga/Willisa. Jak dotąd nie opublikowano wyników takich eksperymentów.

Minęło dwanaście lat od chwili, gdy Pauling wystosował swój ostateczny apel. Profesorowie Steve Hickey i Hilary Roberts dowodzą w swojej ostatniej książce Ascorbate: The Science of Vitamin C (Askorbinian – nauka o witaminie C) wydanej w roku 2000, że, o dziwo, nie opublikowano żadnych niezależnych eksperymentów, które miałyby na celu sprawdzenie hipotezy Paulinga (z wyjątkiem jednego, przeprowadzonego przez dra Mattiasa Ratha bliskiego współpracownika dra Paulinga, w którym zastosowano znacznie mniejsze dawki).

Jak dotąd znamy wyniki tylko jednych badań klinicznych na ludziach, które zostały bardzo starannie zaplanowane, tak by sprawdzić hipotezę wysokich dawek dra Paulinga. Badanie to wykonano w Wielkiej Brytanii na dwustu ludziach w okresie trzech lat (1997–2000), a ich autorem był dr Kale Kenton. Uzyskane wyniki potwierdziły teorię dra Paulinga, jednak do chwili obecnej badań tych nie opublikował żaden periodyk medyczny.

Czy gigant w postaci przemysłu farmaceutycznego przetrwa w obliczu tego faktu, czy też upadnie? Koniec deprecjacji witaminy C ujawni prawdziwe oblicze restrykcji Codexu Alimentarius, który jest narzędziem służącym potrzymaniu przemysłu, który ma niewiele uzasadnienia na istnienie w obecnej formie. Społeczeństwo zaczyna zdawać sobie sprawę, że najpotężniejszy ze światowych przemysłów to w rzeczywistości domek z kart. Jego najbardziej dochodowe wytwory są w najlepszym wypadku bezużyteczne a w najgorszym niebezpieczne. Przepisywane leki rodzą potrzebę kolejnych leków. Sekretem, który wieści zgon Wielkiej Farmacji, jest to, że najlepszy stan zdrowia można osiągnąć poprzez przyjmowanie dużych dawek witaminy C i unikanie toksycznych lekarstw, które przyjmiemy jakby nasze życie od nich zależało.

 

HISTORIA WIELKIEGO ZATAJANIA

700 000 ludzi, którzy bezsensownie umierają co roku w samych tylko Stanach Zjednoczonych, to ci, którzy stosują się do rad swoich kardiologów. Amerykańskie Towarzystwo Serca szacuje, że 63 miliony Amerykanów cierpi na chorobę sercowo-naczyniową. Ponad milion z nich poddaje się różnym formom operacji, a 15 milionów przyjmuje za poradą swoich lekarzy leki obniżające poziom cholesterolu. Wiadomo, że te popularne leki uszczuplają ilość CoQ10 (koenzym Q10) i prawdopodobnie powodują zawały serca.

Pionierskie badania zależności pomiędzy niedostatkiem witaminy C a zawałem serca zapoczątkowano pod koniec lat 1940., niedługo po odkryciu budowy witaminy C. Kanadyjscy lekarze udowodnili, że niedostatek witaminy C jest przyczyną dolegliwości zwanej popularnie „arteriosklerozą” (miażdżycą tętnic). Lekarze ci udowodnili, że choroba ta powstaje u 100 procent zwierząt pozbawionych i niezdolnych do wytwarzania własnej witaminy C. Co więcej, ci kanadyjscy pionierzy wykazali, że sama witamina C odwraca proces arteriosklerozy u laboratoryjnych zwierząt. [G.C. Willis, „The Reversibility of Atherosclerosis” („Odwracalność arteriosklerozy”), Canadian Medical Association Journal, vol. 77, 15 lipca 1957, str. 106–109].

Zespół wykonał podobne badania na ludziach, których wyniki, aczkolwiek nie do końca rozstrzygające, wykazały cofnięcie się arteriosklerozy u 1/3 ludzi. Należy tu podkreślić, że badania te dotyczyły niewielkich dawek, nie przekraczających 1500 mg dziennie. [G.C. Willis, A.W. Light, W.S. Cow, „Serial Arteriography in Atherosclerosis” („Seryjna arteriografia w arteriosklerozie”), Canadian Medical Association Journal, vol. 71, grudzień 1954, str. 562–568].

Fakt, że choroba serca stanowi pewną formę szkorbutu, jest ukrywany od momentu ukazania się w latach 1950. pierwszej serii artykułów Willisa w periodyku Canadian Medical Association Journal. Jest niezrozumiałe, że od lat 1950. w żadnym z szanowanych medycznych periodyków powszechnie czytywanych przez środowisko lekarskie nie ukazał się ani jeden artykuł przychylny witaminie C i jej związkom z arteriosklerozą.

Przyszłych kardiologów naucza się, że nie ma żadnego związku pomiędzy spożywaniem witaminy C a chorobą serca i że przeciwne poglądy trącą szarlatanerią. Te oskarżenia sprawiają wrażenie uzasadnionych, ponieważ brak jakichkolwiek badań na ten temat. Jednak jak podkreślił w emailu z grudnia 2004 roku ekspert od witaminy C profesor farmakologii, dr Steve Hickey, każdy kardiolog może sam wykonać takie badania:

„Czas poszedł do przodu, a medycyna w ciągu ostatnich 50 lat nie wykonała koniecznych eksperymentów. Budżet tylko jednej instytucji o nazwie Narodowe Instytuty Zdrowia (National Institutes of Health; w skrócie NIH) wynosi 27 miliardów dolarów, a mimo to w okresie ostatnich 50 lat nikt nie powtórzył wczesnych badań witaminy C w odniesieniu do jej wpływu na chorobę sercową, które może wykonać każdy kardiolog przy znikomych kosztach”– napisał dr Hickey.

„W sytuacji gdy Pauling i inni promowali askorbinian jako lek na chorobę sercową, odrzucenie tego potencjonalnego leku przeciwko najgorszemu zabójcy w krajach rozwiniętych [arteriosklerozie] wydaje się głupotą. Dla naukowca z każdej innej dyscypliny ten brak zainteresowania byłby podejrzany.

Wyniki przeprowadzonych na zwierzętach eksperymentów świadczą, że askorbinian chroni przed arteriosklerozą, a nawet odwraca jej skutki. Są też dodatkowe dane pochodzące z badań na ludziach, zbieżne z poprzednimi. Dlaczego więc nie przeprowadzono szeroko zakrojonych badań? Można by również zapytać, dlaczego, jeśli takie badania wykonano, ich wyniki są trzymane w tajemnicy? Koncerny farmaceutyczne oraz wrogowie Paulinga z entuzjazmem powitaliby zdyskredytowanie jego poglądów” – konkluduje dr Hickey. – „Dlaczego więc nie publikuje się wyników tych eksperymentów?”

Script logo
Do góry