OSAMA BIN LADEN I JEGO PRZYJACIELE

Podobnie jak w przypadku zamachu na Johna Fitzgeralda Kennedy’ego, władze miały już podejrzanego, zanim jeszcze ktokolwiek zorientował się, co się naprawdę stało.

Urodzony w bogatej saudyjskiej rodzinie nafciarskiej Osama bin Laden otrzymał w latach osiemdziesiątych, w czasie trwania wojny rosyjsko-afgańskiej, broń i pieniądze od rządu Stanów Zjednoczonych. Mimo iż zaprzeczył jakimkolwiek związkom z atakami z 11 września, został jednogłośnie okrzyknięty winowajcą, zarówno przez rząd USA, jak i media. W mediach nie dopuszczono żadnej innej interpretacji wydarzeń.

Bin Laden jest wrogiem na zamówienie, człowiekiem rzekomo kryjącym się za atakiem na WTC w roku 1993 i ukrywającym się przed wymiarem sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych od ponad dziesięciu lat. Jak zauważono, rząd poświęcił znacznie więcej czasu i pieniędzy na nękanie Microsoftu, firmy Billa Gatesa, niż na próby złapania bin Ladena. Być może powodem takiego stanu rzeczy są powiązania naszego nowego wroga-terrorysty z bogatymi firmami amerykańskimi.

Według licznych doniesień zawartych między innymi w książce Jonathana Beaty i S.C. Gwynne’a The Outlaw Bank: A Wild Ride into the Secret Heart of the BCCI2 (Bank bezprawia – szaleńczy rajd do tajnego serca BCCI) wydanej w roku 1993 przez Random House oraz w numerze American Free Press (reinkarnacji waszyngtońskiej gazety The Spotlight) z 15 października 2001 roku przyjaciel rodziny Bushów, James R. Bath, użył pieniędzy, które otrzymał od Salema, starszego brata Osamy bin Ladena, na rozpoczęcie współpracy partnerskiej z George’em W. Bushem w ramach zachodnioteksaskiej firmy wiertniczej Arbusto Energy. Bush wybrał to słowo na nazwę tej firmy, ponieważ jest ono hiszpańskim odpowiednikiem słowa „bush” (krzak).

Według gazety Houston Chronicle Salem bin Laden mianował Batha swoim przedstawicielem handlowym w Teksasie wkrótce po tym, jak Bush senior został mianowany w roku 1975 przez prezydenta Geralda Forda na dyrektora CIA. To właśnie rodzina Bushów, a w szczególności Jeb i Neil, była zamieszana w upadek Savings and Loan (Oszczędności i Pożyczki), który nastąpił w latach 1989–1993 i kosztował podatników ponad 500 miliardów dolarów.

Poprzez powikłaną sieć teksaskich nafciarzy bogaci saudyjscy szejkowie i pozbawieni skrupułów bankierzy podłączyli się do BCCI, a George Bush jr uzyskał w końcu znaczny udział w nowej spółce naftowej o nazwie Harken Energy. Dwa miesiące przed wysłaniem przez Saddama Husajna oddziałów irackich do Kuwejtu Bush sprzedał dwie trzecie swoich udziałów w Harken Energy, co dało mu prawie milion dolarów zysku. Akcje tej firmy znacznie spadły po rozpoczęciu inwazji przez Irak.

Bank BCCI miał 10 miliardów strat i został zamknięty w roku 1991 przez federalnych inspektorów. Był nadzorowany przez Pakistan i miał filie na Kajmanach, gdzie prowadzone były tajne konta służące do prania pieniędzy oraz do przekazywania ich przez wywiad Stanów Zjednoczonych bin Ladenowi i mudżahedinom w Afganistanie, którzy walczyli z rządem popieranym przez Związek Radziecki.

Nawiasem mówiąc, Salem bin Laden zginął w roku 1988 w dziwnej katastrofie bardzo lekkiego samolotu. Jednoosobowy samolot wpadł nagle z niezrozumiałych przyczyn na linię wysokiego napięcia w San Antonio w Teksasie.

Należałoby tu podkreślić, że w czasie wojny w Zatoce Perskiej to właśnie firma Binladen Brothers Construction (obecnie Saudi Binladen Group) pomagała w budowie lotnisk dla samolotów Stanów Zjednoczonych. W owym czasie bracia bin Ladenowie byli określani jako „dobrzy przyjaciele rządu Stanów Zjednoczonych”.

Później firma bin Ladenów została wynajęta do budowy amerykańskiej bazy lotniczej w Arabii Saudyjskiej, mimo iż Osama był już wówczas obwiniany o akty terrorystyczne, takie jak atak bombowy ciężarówką na wieże Khobar w bazie Dhahran, w wyniku czego zginęło 19 Amerykanów. Dziennikarz WorldNetDaily skomentował to następująco: „Powiedzmy sobie jasno. Osama wysadza nasze urządzenia, a jego rodzina uzyskuje zlecenia na ich odbudowę. Czy nie odnosicie państwo wrażenia, że kryje się za tym coś więcej, niż to widać na pierwszy rzut oka?”

Prywatna, międzynarodowa firma inwestycyjna, znana jako The Carlyle Group, o kapitale w wysokości 12 miliardów dolarów, to kolejne ze ścisłych powiązań między bin Ladenem i rodziną Bushów. Chociaż firma ta po atakach z 11 września zlikwidowała swoją stronę internetową, wiadomo, że wśród jej dyrektorów byli tacy ludzie, jak sekretarz obrony administracji Reagana, Frank Carlucci, były sekretarz stanu administracji Busha, James Baker, oraz były doradca Reagana i aktywista GOP3, Richard Darman. The New York Times doniósł, że były prezydent Bush dostał pozwolenie na kupno akcji Carlyle, firmy posiadającej co najmniej 164 przedsiębiorstwa na całym świecie.

W numerze z 28 sierpnia 2001 roku Wall Street Journal podał: „George H.W. Bush, ojciec obecnego prezydenta Busha, pracuje na rzecz interesów rodziny bin Ladena w Arabii Saudyjskiej poprzez The Carlyle Group, międzynarodową firmę konsultingową”. Szef sztabu Busha seniora potwierdził, że Bush przesłał do rodziny bin Ladenów list dziękczynny po kurtuazyjnej wizycie u nich na początku 2001 roku.

Przy takich koneksjach i z synem na fotelu prezydenta Stanów Zjednoczonych Bush senior i jego związki z Carlyle zostały poddane krytyce przez Larry’ego Klaymana, przewodniczącego i członka rady generalnej Judicial Watch, który stwierdził: „Rząd dowolnego państwa lub zagraniczny inwestor starający się o dobre stosunki z obecną administracją Busha może być ich pewien, jeśli da The Carlyle Group okazję do zrobienia interesu, zaś biorąc dodatkowo pod uwagę byłego prezydenta Busha promującego zagraniczne inwestycje tej firmy, ludziom z zagranicy bardzo łatwo jest pomylić interesy The Carlyle Group z interesami rządu Stanów Zjednoczonych”.

Po wyszczególnieniu inwestycji Carlyle-bin Laden w wielu przedsiębiorstwach, w tym w przemyśle lotniczo-kosmicznym, publicysta internetowy i były policjant z Luizjany Michael C. Ruppert pisze: „Inaczej mówiąc, ataki Osamy bin Ladena na WTC i Pentagon, przy olbrzymim wzroście budżetu obronnego USA, pozwoliły zarobić jego rodzinie pokaźny stosik pieniędzy”.

To, co czyni te interesy, które wiążą byłych i obecnych przywódców Ameryki z ludźmi ze Środkowego Wschodu, jeszcze bardziej podejrzanymi, to oświadczenie, że wiele amerykańskich firm stało się przedmiotem dochodzenia ze względu na pospieszną wyprzedaż akcji tuż przed wydarzeniami z 11 września.

 

WYPRZEDAŻ AKCJI DOWODZI WIEDZY NA TEMAT WYDARZEŃ, KTÓRE DOPIERO NASTĄPIĄ

Wyprzedaż akcji mieści w sobie możliwość osiągnięcia dużych zysków poprzez przekazanie ich w ręce zaprzyjaźnionej strony trzeciej, a następnie odkupienie ich, kiedy ich wartość spadnie. Jak dowodzi historia, jeśli działania takie poprzedzają jakieś wydarzenie o charakterze traumatycznym, dowodzi to znajomości wydarzeń, które mają nastąpić. Jest powszechnie znane, że CIA stosuje program Promis do monitorowania rynku akcji jako ewentualnego znaku ostrzegawczego przed atakiem terrorystycznym lub podejrzanymi wydarzeniami ekonomicznymi.

W tydzień po atakach z 11 września londyński Times doniósł, że CIA poprosiło kontrolerów brytyjskiego Urzędu Usług Finansowych (Financial Services Authority) z siedzibą w Londynie o zbadanie podejrzanej wyprzedaży miliona akcji poprzedzającej terrorystyczne ataki. Liczono, że ślad pozostawiony przez papiery wartościowe doprowadzi do terrorystów. Times podał, że kontrolerzy rynku papierów wartościowych w Niemczech, Japonii i Stanach Zjednoczonych otrzymali informację o nagłej wyprzedaży akcji towarzystw ubezpieczeniowych, linii lotniczych i przedsiębiorstw zbrojeniowych, które gwałtownie spadły na wieść o atakach.

Makler giełdowy i analityk londyńskiego City, Richard Crossley, oznajmił, że ktoś sprzedawał akcje w bardzo dużych ilościach na trzy tygodnie przed atakiem na WTC i Pentagon. Oświadczył, że potraktował to jako dowód, że ktoś wiedział o atakach przed ich przeprowadzeniem. „Cóż mógł gorszego zrobić poza wbiciem sztyletu w serce zachodnich rynków finansowych?” – oświadczył i dodał: „Na dobitkę czerpał z tego zyski. Doprawdy, brak mi słów”.

Rząd Stanów Zjednoczonych również przyznał, że badał przypadki gwałtownej sprzedaży dowodzące wcześniejszej wiedzy o mającej nastąpić tragedii. Na kilka dni przed 11 września doszło do niezwykle ożywionego handlu akcjami linii lotniczych i towarzystw ubezpieczeniowych, który doprowadził do gwałtownego spadku ich wartości. Interdyscyplinarne Centrum, będące antyterrorystycznym trustem mózgów zatrudniającym byłych oficerów izraelskiego wywiadu, podało, że ci dobrze poinformowani zarobili prawie 16 milionów dolarów na sprzedaży akcji American Airlines i United Airlines, dwóch przedsiębiorstw lotniczych, które ucierpiały w wyniku porwania ich samolotów, oraz firmy inwestycyjnej Morgan Stanley, która zajmowała 22 piętra w budynkach WTC.

Najwyraźniej żadna z podejrzanych transakcji nie doprowadziła do bin Ladena, jako że ten temat po cichu zniknął z czołówek wiadomości, sprawiając, że wielu ludzi zaczęło zastanawiać się, czy ten ślad nie prowadzi przypadkiem do amerykańskich firm bądź agencji wywiadowczych.

Jak podaje Michael C. Ruppert, transakcje te były prowadzone głównie przez Deutsche Bank-A.B. Brown, której prezesem do roku 1998 był A.B. „Buzzy” Krongard, obecny dyrektor CIA. Poza Krongardem inni prominenci amerykańscy, którzy byli powiązani, zarówno z CIA, jak i Wall Street, to Clark Clifford (główny gracz w kampanii na rzecz legalizacji BCCI), John Foster Dulles i Allen Dulles (Allen nadzorował nieudaną inwazję w Zatoce Świń4 i zasiadał w Komisji Warrena5), Bill Casey, David Doherty, George Herbert Walker Bush, John Deutch, Nora Slatkin i Hank Greenburg.

Script logo
Do góry