Produkty sojowe – obietnice i zagrożenia

Artykuł po raz pierwszy w języku polskim ukazał się w dwumiesięczniku Nexus w numerze 12 (4/2000)
Tytuł oryginalny: „Tragedy and Hype: The Third International Soy Symposium”, Nexus (wydanie angielskie), vol. 7, nr 3

Sally Fallon, dr Mary G. Enig

 

Z każdym rokiem rośnie wykładniczo liczba badań dotyczących zdrowotnych efektów spożywania soi i jej składników. Co więcej, badania nie rozszerzają się na początkowe kierunki badań, takie jak rak, choroby serca i osteoporoza; nowe odkrycia wskazują, że soja jest potencjalnie bardziej korzystna, niż początkowo przypuszczano.

 

To słowa doktora Marka Messiny, generalnego przewodniczącego Trzeciego Międzynarodowego Sympozjum Soi, które odbyło się w Waszyngtonie w listopadzie 1999 roku.1 Zebrani w Waszyngtonie uczeni o ugruntowanej reputacji przez cztery dni prowadzili pokazy i wygłaszali odczyty na rzecz zachwyconej prasy i swoich sponsorów: United Soybean Board, American Soybean Association, Monsanto, Protein Technologies International, Central Soya, Cargill Foods, Personal Products Company, SoyLife, Whitehall-Robins Healthcare oraz rad sojowych stanów Illinois, Indiana, Kentucky, Michigan, Minnesota, Nebraska, Ohio i Południowa Dakota.

Sympozjum to było punktem kulminacyjnym dziesięcioletniej kampanii reklamowej, której celem było przekonanie konsumentów do tofu (miękki serek sojowy), sojowego mleczka, sojowych lodów, sojowego sera, sojowych parówek i innych sojopochodnych produktów, głównie izoflawonów, takich jak genistein i diadzen – związków o charakterze estrogenów będących składnikami soi. Zbiegło się ono z ogłoszoną 25 października 1999 roku decyzją Urzędu ds. Żywności i Leków (Food and Drug Administration; w skrócie FDA), która zezwala na reklamowanie zdrowotnych zalet produktów „o niskiej zawartości nasyconych tłuszczów i cholesterolu” zawierających 6,25 grama protein sojowych w pojedynczym daniu. Płatki śniadaniowe, wypieki, gotowe dania, mieszanki i substytuty mięsa mogą być obecnie sprzedawane z etykietką podkreślającą ich korzyści o charakterze zdrowotnym wobec układu naczyniowo-sercowego, o ile zawierają jedną czubatą łyżkę stołową protein sojowych na 100 gramów dania.

 

PROMOCJA „DOSKONAŁEGO POŻYWIENIA”

„Wyobraźcie sobie tylko, że potraficie wyhodować idealne pożywienie, które nie tylko dostarczy odpowiedniej ilości składników pokarmowych, ale będzie również smakowite i łatwe do przygotowania na różne sposoby. Będzie to zdrowe pożywienie bez nasyconych tłuszczów. Będziecie w rzeczy samej hodowali fontannę młodości przywracającą wam młodzieńcze lata sprzed czterdziestki”. Autorem tych słów jest Dean Houghton piszący do magazynu The Furrow2 wydawanego przez Johna Deere w dwunastu językach. „To idealne pożywienie pomoże zapobiec, a być może nawet odwrócić największe schorzenia świata. To cudowne pożywienie można hodować na różnych glebach i w różnych klimatach. Jego uprawa poprawi strukturę gleby, w najmniejszym stopniu jej nie degenerując... to cudowne pożywienie już istnieje... Nazywa się soja”.

Proszę to sobie tylko wyobrazić. No i farmerzy wyobrazili sobie... i sieją coraz więcej soi. To, co kiedyś było marginalną uprawą, umieszczoną w roku 1913 na liście amerykańskiego Departamentu Rolnictwa jako surowiec przemysłowy a nie pożywienie, zajmuje obecnie 72 miliony akrów (29,16 miliona hektarów) amerykańskiej ziemi uprawnej. Większość zbiorów zostanie wykorzystana jako karma dla kurcząt, indyków, świń, krów i łososi. Z następnej porcji zostanie wyciśnięty olej do produkcji margaryny, tłuszczów piekarniczych i sosów sałatkowych.

Zaawansowana technologia pozwala na produkcję wyizolowanych protein sojowych z tego, co kiedyś traktowano jako materiał odpadowy – odtłuszczone, wysokoproteinowe wiórki sojowe – a następnie zamienić coś, co wygląda i okropnie śmierdzi, w produkty, które może konsumować człowiek. Zapachy, środki konserwujące, słodziki, emulgatory i syntetyczne składniki pokarmowe zamieniły wyizolowane sojowe proteiny – brzydkie kaczątko procesu wytwarzania żywności – w Kopciuszka współczesnych czasów.

Nowe pożywienie z opowieści dobrej wróżki uzyskało swoją markę nie tyle z racji swojej urody, co zalet. Początkowo produkty, których podstawę stanowiły wyizolowane proteiny soi, były sprzedawane jako wypełniacze i substytuty mięsa, jednak ta strategia nie wytworzyła pożądanego zapotrzebowania u konsumentów. W tej sytuacji przemysł zmienił podejście.

„Najszybszym sposobem spowodowania akceptacji produktu w mniej dostatnim społeczeństwie” – stwierdził rzecznik przemysłu – „jest spowodowanie jego spożycia ze względu na jego zalety przez bardziej dostatnie społeczeństwo”.3

I tak oto soja jest obecnie na ogromną skalę sprzedawana konsumentom nie jako tania żywność dla biedaków, ale cudowny pokarm, który jest zdolny do zapobiegania chorobom serca, rakowi, usuwa z organizmu szkodliwe substancje, buduje mocne kości i utrzymuje nas w stanie wiecznej młodości. Konkurencyjne produkty, takie jak mleko, mięso, sery, masło i jaja zostały zdemonizowane przez odpowiednie agencje rządowe. Soja zastępuje obecnie dla nowego pokolenia cnotliwych wegetarian mleko i mięso.

Marketing kosztuje, zwłaszcza gdy potrzebuje wsparcia ze strony „badań”, lecz w tym przypadku jest wielu ochotników na ich fundowanie. Wszyscy producenci soi płacą na ten cel obowiązkową kontrybucje w wysokości od jednego do półtorej procenta ceny rynkowej soi. Zgromadzony w ten sposób kapitał – około 89 milionów dolarów rocznie4 – służy wspieraniu programu United Soybean’s (Zjednoczona Soja), który ma za zadanie „umacnianie pozycji soi na rynku oraz utrzymywanie spożycia soi i produktów sojopochodnych na miejscowych i zagranicznych rynkach”. Stanowe rady sojowe z Marylandu, Nebraski, Delaware, Arkansas, Wirginii, Północnej Dakoty i Michigan dostarczają kolejnych 2,5 miliona dolarów na „badania”.5 Prywatne spółki, takie jak Archer Daniels Midland (ADM), również wnoszą do tego swój wkład. ADM tylko w jednym roku wydała 4,7 miliona dolarów na reklamę Meet the Press oraz 4,3 miliona dolarów na Face the Nation.6 Agencje zajmujące się kreowaniem wizerunku firm pomagają w przetwarzaniu wyników prac badawczych w artykuły prasowe i reklamę, zaś firmy prawnicze naciskają na korzystne przepisy ze strony rządu. Za pieniądze z IMF (International Monetary Fund – Międzynarodowy Fundusz Walutowy) buduje się za granicą zakłady przetwórcze soi, zaś polityka wolnego rynku pozwala na kierowanie jej nadmiaru do zamorskich krajów.

Zapotrzebowanie na wzrost produkcji soi jest stałe i ma globalny zasięg. Proteiny soi znajdują się w większości chlebów sprzedawanych w supermarketach. Jest ona stosowana do zamiany „skromnego tortilli, meksykańskiego chleba wytwarzanego na bazie kukurydzy, w wzbogaconego proteinami «supertortillę», który daje żywieniowy zastrzyk prawie 20 milionom Meksykanów żyjących w skrajnej nędzy”.7 Reklama nowego, wzbogaconego soją bochenka z firmy piekarniczej Allied Bakeries w Wielkiej Brytanii nakłania kobiety będące w okresie menopauzy do szukania w nim ulgi od uderzeń gorąca. Tygodniowa sprzedaż tego chleba wynosi ćwierć miliona bochenków.8

Przemysł sojowy wynajął firmę Norman Robert Associates specjalizującą się w kreowaniu wizerunku przedsiębiorstw do „włączenia większej ilości soi do menu szkolnego”.9 Departament Rolnictwa Stanów Zjednoczonych (United States Department of Agriculture; w skrócie USDA) zareagował propozycją zniesienia trzydziestoprocentowego limitu soi w szkolnych lunchach. Program o nazwie NuMenu pozwoli na nieograniczone stosowanie soi w posiłkach studenckich. Soja dodana do hamburgerów, taco (kukurydziany tortilla owinięty wokół nadzienia w postaci mielonego mięsa lub sera – coś w rodzaju naszych pasztecików lub naleśników – przyp. tłum.) i lazanii (duże prostokątne zapiekane kawałki ciasta przekadane warstwami sera, pomidorów, sosu pomidorowego i najczęściej mielonego mięsa – coś w rodzaju zapiekanki i pizzy) pozwala dietetykom zejść z zawartością tłuszczu poniżej 30 procent kalorii, co czyni zadość wymaganiom rządowych agencji. „W posiłkach wzmocnionych soją studenci otrzymują lepszy zestaw składników odżywczych oraz mniej cholesterolu i tłuszczu”.

Największy przyrost sprzedaży odnotowano w przypadku mleczka sojowego – z 2 milionów dolarów w roku 1980 do 300 milionów dolarów w roku ubiegłym (1999).10 Ostatnie osiągnięcia w dziedzinie przetwórstwa zamieniły szary, rzadki, gorzki i o smaku fasolowym azjatycki napój w produkt możliwy do zaakceptowania przez zachodniego konsumenta – o smaku cocktailu mlecznego, który można pić nie martwiąc się o wchłaniane kalorie. Cuda przetwórstwa, dobre opakowania, zmasowana reklama oraz strategia marketingowa podkreślająca potencjalne korzyści zdrowotne płynące ze spożywania produktu przyczyniają się do systematycznego wzrostu jego sprzedaży we wszystkich grupach wiekowych konsumentów. Na przykład doniesienia o zapobiegawczym działaniu soi przeciwko prostacie spowodowały, że mleczko sojowe zostało zaakceptowane przez mężczyzn w średnim wieku. „Wcale nie trzeba wykręcać rąk pięćdziesięciopięcio- lub sześćdziesięcioletniemu facetowi, aby zmusić go do picia mleczka sojowego” – twierdzi Mark Messina. Michael Milken, były hochsztapler giełdowy, wspiera przemysł przetwórczy soi pozwalając mu przedstawiać swoje osobiste sukcesy jako rezultat codziennego spożywania 40 gram sojowych protein.

Dziś Ameryka – jutro cały świat. Sprzedaż mleczka sojowego rośnie w Kanadzie, nawet mimo iż kosztuje ono tam dwa razy więcej niż mleko krowie. Zakłady wytwarzania mleczka sojowego powstają nawet w takich krajach, jak Kenia.11 Co więcej, nawet Chiny, gdzie soja stanowi pożywienie nędzarzy i gdzie ludzie chcą więcej mięsa a nie tofu, optują raczej za budową fabryk w stylu zachodnim niż za tworzeniem zachodniego typu pastwisk do wypasu zwierząt.12

Script logo
Do góry