Szkodliwość szczepień zwierząt domowych

Artykuł po raz pierwszy w języku polskim ukazał się w dwumiesięczniku Nexus w numerze 45 (1/2006)
Tytuł oryginalny: „Pet Vaccination: An Institutionalizaed Crime”, Nexus (wydanie angielskie), vol. 12, nr 6

Catherine O'Driscoll

 

Razem z moim partnerem Robem byliśmy niedawno na koncercie Crosby’ego, Stillsa i Nasha. Było to cudowne i rzadkie przeżycie – spełniłam marzenie, które nosiłam w sobie od lat. Szczególnie poruszył mnie Dave Crosby, śpiewając „Speak, speak out against the madness” („Występujcie, występujcie przeciwko szaleństwu”). Rzeczywiście musimy to robić. Musimy występować otwarcie, kiedy ci, których kochamy, są krzywdzeni. Jeśli tego nie robimy, to wydaje mi się, że sami dołączamy się częściowo do problemu. W dalszej części tej samej piosenki Crosby śpiewa: „It appears to be a long time before down” („Wygląda na to, że do świtu jest jeszcze daleko”). I to jest również prawdą. Wygląda na to, że potrzeba dużo czasu, aby prawda mogła zwyciężyć i zadziałać w środowisku weterynaryjnym, bo środowisko to popełnia przestępstwo, szczepiąc zwierzęta rok po roku, dopóki nie padną.

Głoszę to od roku 1994, kiedy założyłam grupę o nazwie Canine Health Concern (CHC). Celem tej grupy jest kształcenie właścicieli zwierząt domowych, aby powstrzymać jatki, jakie urządzają zwierzętom korporacje i profesjonaliści, którzy utrzymują, że chcą im pomóc. Moja misja ma charakter osobisty, ponieważ szczepionki zabiły trójkę moich pięknych psich przyjaciół. Pierwszy szok pojawił się, kiedy Oliver zapadł na porażenie tylnej części ciała i zmarł w wieku zaledwie czterech lat. Prudence umarła w rezultacie powolnej i pełnej cierpień agonii spowodowanej białaczką, kiedy miała zaledwie sześć lat, a Samson zareagował na szczenięcy zastrzyk i ponowne szczepienie w pierwszym roku życia i zmarł na raka w wieku pięciu lat. Wszystkie te przypadki wiążą się ze szczepieniami. Moim pozostałym psom również nie udało się uniknąć szkód, jakie mogą powodować szczepionki. Chappie chorowała na tarczycę, Sophie miała zapalenie stawów, a Guinnevere cierpiała na alergię. Można wykazać, że wszystkie te schorzenia wiążą się z uszkodzeniami powodowanymi przez szczepionki.

Wierzę, że przyszli weterynarze i lekarze naszych dzieci będą spoglądać na erę szczepionek z przerażeniem i wstydem. To przerażenie będzie wynikało ze zdania sobie sprawy, jak wiele bólu i cierpień było powodowanych przez działających w ignorancji ludzi, których zadaniem było uzdrawianie, zaś wstyd będzie wynikał z naszej akceptacji tej ignorancji.

 

KONTROWERSYJNY TEMAT

Proszę wybaczyć mi jeszcze jedną uwagę o charakterze osobistym, zanim przejdę do wyłuszczenia moich szokujących twierdzeń. Chciałabym odnieść się do terminu „kontrowersyjność”, który jest etykietką, do której się przyzwyczaiłam, ale nie mam zamiaru pozwolić, aby zamykała mi ona usta.

Być może zauważyliście państwo, że stosuję dosyć mocne określenia w pierwszych akapitach tego artykułu. Zrobiłam to rozmyślnie, ponieważ lekarze, weterynarze i naukowcy zostali otępieni bądź społecznie uformowani do stosowania języka, który jest zgodny ze ścisłymi zasadami zawodowej etykiety. Wywierany jest na nich nacisk, aby byli grzeczni i powstrzymywali się od obrażania jeden drugiego, co oznacza, że prawda jest ustawicznie dławiona. Poprzez mówienie wprost zamierzam usunąć to odrętwienie z systemu, który podtrzymuje ten katastroficzny w skutkach błąd. Poza tym prawdę należy głosić wyraźnie i zdecydowanie.

Uważam, że moje psy zmarły przedwcześnie, a miliony innych psów, kotów i koni zmarły i nadal umierają z powodu fałszywych poglądów lub przekonań środowiska medycznego i weterynaryjnego. Ta fałszywa konstrukcja przekonań jest budowana i podtrzymywana przez system, który zabija życie na naszej planecie. System ten gwarantuje kształcenie profesjonalistów w uczelniach, które są uzależnione pod względem finansowym od wielkiego biznesu, co oznacza, że ich wiedza jest wadliwa. Instytuty badawcze są również finansowo uzależnione od wielkiego biznesu, co oznacza, że rzadko możemy wierzyć wynikom ich badań. Media też są uzależnione finansowo od wielkiego biznesu, więc tylko sporadycznie możemy wierzyć w to, co czytamy. Profesjonaliści muszą w praktyce podporządkować się wielkiemu biznesowi, jeśli chcą pozostać w biznesie. Prawdopodobnie jeszcze bardziej niepokojący jest fakt, że nasze rządy zdają się, co wynika z moich bezpośrednich doświadczeń, stawiać interesy wielkiego biznesu ponad życiem.

Wszyscy przyglądamy się w rzeczywistości niszczycielskiej sile śmierci, która pcha nas i naszych bliskich do grobu. Nie powstrzymamy jej przez ciche pochlipywania. Musimy poznać prawdę i stanąć ramię w ramię w szeregu i krzyczeć: „Nie!”. Ostatecznie, życie naszych dzieci i naszych zwierząt zależy przynajmniej od tego, czy zainteresujemy się tym zagadnieniem.

 

NAUKA KRYJĄCA SIĘ ZA SZCZEPIENIAMI

Szczepienia zrodziły się w Anglii w roku 1798, kiedy Edward Jenner zauważył, że ludzie którzy pracowali w bliskości krów, nie chorują na wietrzną ospę. Wstrzyknął ospę krowiankę ludziom i wywnioskował, że ci ludzie zostali uodpornieni na wietrzną ospę. Można sobie wyobrazić, co to oznaczało w tamtych czasach złego odżywiania i potwornych warunków sanitarnych. Otóż sądzono, że znaleziono cudowne lekarstwo na choroby infekcyjne. I faktycznie tak było.

W XIX wieku Louis Pasteur rozwinął tę technikę poprzez osłabienie szczepionek, to znaczy uczynienie ich mniej szkodliwymi. Oczywiście musiało upłynąć sporo czasu, aż stały się wielkim interesem, i teraz, po dwustu latach, mamy szczepionki przeciwko szerokiemu wachlarzowi bakteryjnych i wirusowych chorób u ludzi i wielu gatunków zwierząt. Ignorując fakt, że epidemie występują cyklicznie i zamierają w sposób naturalny (jak to się dzieje na przykład z zarazami), oraz to, że nasza wiedza na temat higieny i żywienia może mieć coś wspólnego ze zmniejszeniem epidemii, szczepienia są aplikowane na wszelki wypadek.

Konwencjonalna medycyna działa w oparciu o ocenę ryzyka i korzyści. Wszystkie konwencjonalne leki niosą z sobą ryzyko niekorzystnych efektów ubocznych. Jeśli jednak można wykazać, że bardziej pomagają, niż szkodzą, wówczas niebezpieczeństwo, jakie z sobą niosą, jest ignorowane. Nic więc dziwnego, że wielomiliardowy biznes w postaci przemysłu szczepionek nie sponsoruje żadnych długoterminowych badań – ani na ludziach, ani na zwierzętach – których celem byłoby upewnienie się, jakie mogą być zagrożenia wynikające ze stosowania szczepionek. Kiedy jakiś pojedynczy naukowiec bierze byka za rogi i przeprowadza własne nie dofinansowane badania, są one zwykle dyskredytowane – zazwyczaj przez „ekspertów” posiadających udziały bądź lukratywne zlecenia na konsultacje od przemysłu wytwarzającego szczepionki. Nawet finansowane przez rząd badania przyznają rację tym, którzy mają w tym własny interes.

Przypuszczam, że jeśli ktoś ma możliwość wstrzykiwania substancji i w ten sposób doprowadzania ludzi i zwierząt do stanu wymagającego leczenia, to jednocześnie może zarobić dużo pieniędzy na dostarczaniu im leków, które dają nadzieję na złagodzenie spowodowanych szczepionkami schorzeń. Ma to sens, zarówno polityczny, jak i gospodarczy, ma również sens, jeśli chodzi o podtrzymywanie przemysłu, a więc i zatrudnienia, nie mówiąc już o tym, że pomaga wielkiemu biznesowi we wspomaganiu politycznych kampanii.

 

OBECNY STAN RZECZY W ODNIESIENIU DO ZWIERZĄT

Oto, co obserwuję rok po roku od dwunastu lat. „Odpowiedzialny” właściciel zwierzęcia (psa, kota lub konia) prowadzi go do weterynarza na doroczną dawkę szczepionek. Wkrótce potem u zwierzęcia pojawiają się objawy epilepsji, zapalenia stawów, problemów behawioralnych, choroby tarczycy, cukrzycy, chorób skórnych, alergii, niedomogów serca, uszkodzenia wątroby, nerek albo paraliżu tylnej części ciała, zapalenia okrężnicy, a nawet raka, białaczki bądź jeszcze innych zagrażających życiu chorób o podłożu immunologicznym.

Zwykle właściciel zwierzęcia i weterynarz nie dostrzegają związku między tymi schorzeniami i szczepionką. Jeśli jednak właściciel był szczególnie blisko swojego przyjaciela-zwierzaka, zaczyna zadawać sobie pytania. Być może zapyta swojego weterynarza, czy dostrzega związek między kolejną dawką szczepionki a powstaniem chorób. Jego odpowiedź niezmiennie brzmi: „Nie”. Właściciel rzadko poprzestaje na tym i zaczyna zadawać sobie pytanie: „Dlaczego mój przyjaciel zmarł?” I wtedy zaczyna okazywać się, że szczepionka rzeczywiście może powodować każde z tych schorzeń i  że tak naprawdę nie było żadnej potrzeby aplikowania przyjacielowi jej corocznej dawki.

Nie ma jednak odwrotu. Nie da się przywrócić życia zmarłemu zwierzęciu. Jeśli sprawa znajdzie się w sądzie, to okaże się, że system ma taki charakter, że nie będzie to miało wpływu na konkretny przypadek i na zdrowie innych zwierząt. Najlepsze, co może z tego wyniknąć, to to, że poszczególne osoby, jedna po drugiej, zmienią powoli swoje nastawienie do szczepień.

Script logo
Do góry