Projekt Gilgamesz
Artykuł po raz pierwszy w języku polskim ukazał się w dwumiesięczniku Nexus w numerze 43 (5/2005)
Tytuł oryginalny: „The Gilgamesh Project”, Nexus (wydanie angielskie), vol. 12, nr 4
Andrew Sokar
Copyright © 2005
Zdolność do efektywnego dawania sobie rady z chorobami takimi jak rak i konsekwencjami starzenia się to jedne z najpoważniejszych wyzwań stojących przed wiedzą medyczną. Aby stawić czoło tym wyzwaniom, najistotniejsze jest zrozumienie mechanizmów rządzących procesem wzrostu komórki, czyli dlaczego komórki rosną i dzielą się, dlaczego podlegają procesowi różnicowania (jak i dlaczego identyczne komórki embrionu stają się w fazie dorosłej wątrobą, skórą, mózgiem etc.) i czemu w końcu gasną, starzeją się i umierają, powodując zapaść metabolizmu i śmierć całego organizmu.
Te zagadnienia nurtowały mnie od dzieciństwa i stały się przyczyną mojego ogromnego zainteresowania chemią i biologią, jeszcze na długo przed pierwszym kursem chemii w szkole. Biorąc pod uwagę ogromne ludzkie, społeczne i ekonomiczne koszty takich chorób, jak rak i zawał serca, oraz chorób związanych ze starzeniem się organizmu, można mi chyba wybaczyć, że w czasie nauki w szkole średniej naiwnie sądziłem, iż poświęcenie się rozwiązaniu tych problemów jest najszlachetniejszą ze wszystkich karierą. Gdyby wtedy ktoś mi powiedział, że partykularne interesy nie pozwalają na rozwiązanie tych najbardziej istotnych problemów, potraktowałbym go jak opętanego urojeniami głupka hołdującego teoriom spiskowym, jednak moje późniejsze doświadczenia całkowicie rozwiały moje młodzieńcze złudzenia.
W tym artykule pragnę opisać niezwykłą odyseję, jaką było moje życie, i przedstawić nieco szczegółów dotyczących prowadzonych przeze mnie badań medycznych. Uważam, że te badania, doprowadzone do logicznego końca, stanowiłyby dużą szansę na opracowanie nietoksycznych metod leczenia różnych form raka oraz przedłużenie okresu ludzkiego życia – możliwe nawet że w nieskończoność. Zamiast pochwalić mnie za te osiągnięcia zrujnowano moją karierę w dziedzinie nauk medycznych i w rezultacie moje życie legło w gruzach.
Z moich doświadczeń, które mogłyby z powodzeniem posłużyć za temat na hollywoodzki dreszczowiec, wypływa wiele nauk.
Pierwsza dotyczy niezdecydowania, z jakim próbujemy przenieść pragnienie zachowania młodości z dziedziny mitów do laboratoriów a ostatecznie do klinik – wskazówek prowadzących do tego celu dostarczają pewne usytuowane bardzo nisko na drabinie rozwojowej (i bardzo kłopotliwe) ziemskie organizmy.
Druga dotyczy dążeń medycznego, a możliwe że i politycznego, establishmentu zmierzających do zapobieżenia tej ewentualności.
Trzecia i ostatnia dotyczy macek partykularnych interesów, zarówno osobistych, jak i instytucjonalnych, które wniknęły w serca i umysły wielu lekarzy, administratorów i profesorów medycyny, którzy utrącają wszelką niekonformistyczną twórczość stanowiącą wyzwanie dla istniejącego status quo.
WCZESNE LATA
Mieszkam na Środkowym Zachodzie Stanów Zjednoczonych, gdzie dorastałem i otrzymałem wykształcenie. Obecnie posiadam licencjat z biologii oraz tytuł magistra nauk politycznych ze specjalnością w zakresie międzynarodowego handlu. Kiedy moi koledzy w szkole średniej chodzili na mecze piłkarskie i robili inne typowe dla nastolatków rzeczy, ja prowadziłem w prowizorycznym laboratorium w domu doświadczenia z zakresu syntetycznej chemii organicznej. Początkowo zajmowałem się opracowaniem nietoksycznych chemikaliów umożliwiających kontrolę wzrostu chwastów. Później zainteresowałem się opracowaniem nietoksycznych metod leczenia raka. Te zainteresowania ukształtował niekonwencjonalny nauczyciel biologii w gimnazjum, który zachęcał do eksperymentów in vivo (przepraszam w tym miejscu czytelników przeciwnych wiwisekcji) i nakłaniał uczniów do prowadzenia niezależnych badań zmierzających do rozwiązywania medycznych problemów.
Kiedy chodziłem do szkoły średniej, brałem udział w każdym konkursie naukowym, przedstawiając różne opracowania. W starszych klasach otrzymałem pierwszą nagrodę w stanowym konkursie wiedzy i uzyskałem certyfikat stanowego towarzystwa medycznego za opracowanie nowej klasy leków przeciwnowotworowych. Moje prace publikowano w pismach zawodowych, otrzymałem też nagrodę Amerykańskiego Towarzystwa Chemicznego, nagrodę Inżynierskiego Towarzystwa Naukowego w moim mieście i zostałem wprowadzony do Akademii Nauk mojego stanu, do Akademii Nauk Nowego Jorku oraz do Amerykańskiego Towarzystwa Postępu w Nauce – wszystko to osiągnąłem jeszcze przed ukończeniem szkoły średniej.
W college’u kontynuowałem próby poznania tajemnic wzrostu i metastazy (przerzutów) komórek rakowych. Opracowywanie i prowadzenie własnych prac przez studentów było rzeczą niezwykłą. Miałem szczęście pracować z pracownikami naukowymi mojego wydziału, którzy udostępnili mi aparaturę naukową. Badania doprowadziły mnie do opracowania nowych klas związków, które niemal całkowicie blokowały inwazję – proces migracji komórek rakowych do zdrowych tkanek. Te związki były zasadniczo nietoksyczne. Fundusze na badania uzyskałem od miejscowego onkologa i jego szpitala, a także z fundacji mojego uniwersytetu. Moje badania były prezentowane w miejscowej telewizji i opisywane w gazetach, otrzymałem ponadto szereg wyróżnień, w tym Kto Jest Kim Wśród Amerykańskich Studentów i Nagrodę College’ów. Tak więc w momencie uzyskania dyplomu licencjata miałem wszelkie przesłanki ku temu, by sądzić, że z powodzeniem ukończę studia lekarskie, i jednocześnie nadzieję na dalszą owocną pracę w dziedzinie badań medycznych.
Po dostaniu się na medycynę znowu miałem szczęście pracować z członkiem kadry naukowej, który zdawał sobie sprawę z potencjalnych możliwości moich prac i udzielał mi wszelkiej pomocy, na jaką go było stać. Finansował mnie mój znajomy onkolog, otrzymywałem też wsparcie finansowe z Amerykańskiego Towarzystwa Onkologicznego (American Cancer Society) oraz z innych finansowanych przez rząd organizacji. Byłem coraz bardziej zaabsorbowany poznaniem tajemnicy cyklu wzrostu komórki i kontynuowałem syntezowanie nowych klas regulatorów wzrostu komórek, co ostatecznie doprowadziło mnie do zupełnie nowej perspektywy w takich zagadnieniach, jak okres życia człowieka, rak i inne choroby, które moi wykładowcy przedstawiali jako nie związane ze sobą zagadnienia. Obecnie przedstawiam tę pracę w skróconej formie, aby uczynić ją zrozumiałą dla czytelników nie posiadających biomedycznego przygotowania.