Podobne motywy w mitach o stworzeniu

W następstwie 20 lat szeroko zakrojonych poszukiwań moje książki przedstawiają ten temat z drugiej strony. Zamiast zadawać pytanie, czy zorze towarzyszące odwróceniom lub wędrówkom biegunów mogły wywrzeć wpływ na dawne ludzkie tradycje, badają obszerny zbiór mitów o stworzeniu pochodzących z całego świata, wychodząc od pytania: dlaczego te mity na całym świecie są do siebie tak uderzająco podobne w najdrobniejszych szczegółach i co mogło być ich źródłem?

Będąc pierwszymi książkami z dziedziny mitologii porównawczej, oferują wnikliwą analizę globalnego wzorca lub szablonu, który wydaje się leżeć u podstaw tysięcy mitów o stworzeniu pochodzących od Inuitów i Jakutów z obszarów arktycznych i subarktycznych po pierwotnych mieszkańców Australii i Tierra del Fuego. Wyodrębniono ponad 400 powtarzających się motywów, z których żadne nie są prostymi opisami świata widzianego przez nas dzisiaj. Jedne z najbardziej wyrazistych przykładów to: „era mitów”, „era bogów” lub „era stworzenia”, które poprzedzały obecny porządek; niskie i ciemne niebo podnoszone przez jednego lub więcej herosów; jedno bądź więcej słońc lub księżyców poruszających się za szybko, za wolno albo w ogóle, niewschodzących, wiszących za nisko na niebie lub świecących ze zbyt małą bądź zbyt dużą jasnością; widoczne drzewo, góra, lina, schody lub drabina do nieba, po których poruszają się mityczne istoty o niezwykłych cechach; dewastujący potop, pożoga lub nawałnice dziesiątkujące poprzednią rasę.

Te liczne elementy narracyjne występują zwykle w skomplikowanym przestrzennym lub chronologicznym związku ze sobą. Obejmują zawiłą sieć informacji, którą można postrzegać jako osnowę wielorakich tradycji w ich historycznych formach. Na przykład podniesienie pierwotnie niskiego i przygniatającego nieba odbywało się poprzez szybkie wzniesienie jednego lub więcej filarów świata albo za sprawą działania gigantycznych istot. Osobliwe niskie lub nieruchome słońce dominowało w czasie, kiedy niebo było nisko i tak dalej. Ten splot powiązanych wzajemnie tematów odwołujący się do „zaginionego wszechświata” udokumentowałem posługując się oryginalnymi opisami i zwrotami – to znaczy mitologicznym żargonem – w mojej wcześniejszej sześciotomowej pracy zatytułowanej Traditional Cosmology: The Global Mythology of Cosmic Creation and Destruction (Tradycyjna kosmologia – globalna mitologia kosmicznego stworzenia i zniszczenia), która ukazała się w latach 2011–2018. To dzieło było przełomowe, ale wynikowy „pramit” domaga się realistycznego wyjaśnienia.

 

Geomagnetyczne zastosowanie katastrofizmu

Chcąc ustalić fizyczną naturę tych zagadkowych mitycznych warunków należy odtworzyć starą katastroficzną filozofię. Zakłada ona, że ta planeta i jej formy życia nie wyewoluowały w ramach niekończącej się sekwencji maleńkich zmian dokonujących się w stały liniowy sposób, jak uczą „uniformiści”, ale wskutek krótkotrwałych epizodów powszechnego przewrotu. W ujęciu katastroficznym naturalne zdarzenia nieobserwowane w niedawnych stuleciach były ważnym motorem geologicznych i biologicznych zmian. W ciągu ostatniego okresu geologicznego mogły one pozostawić swoje ślady także w ludzkich wspomnieniach i instytucjach.

Mity często umieszczały głównych aktorów i związany z nimi „mityczny krajobraz” na niebie. Żądne przygód tradycyjnie ukształtowane umysły katastrofistów szukały swojego pochodzenia w międzyplanetarnym świecie komet, asteroid i planet. Błądzące planety bądź gigantyczne komety i asteroidy rozpadające się i bombardujące Ziemię mogły stanowić źródło wielu przekazów. Ten punkt widzenia obowiązywał przed Erą Kosmiczną, kiedy stosunkowo niewiele było wiadomo o przestrzeni okołoziemskiej. Jednak ściślejsze, bliższe faktycznym wydarzeniom, wyjaśnienia stały się dostępne wraz z postępującym badaniem delikatnej magnetosfery ziemskiej i jej dynamicznej interakcji z wiatrem słonecznym. Dawni opowiadacze często twierdzili, że bóstwa istniały „na” Ziemi lub bardzo blisko niej, co sugerowało tożsamość związaną z atmosferą. Wspomniane książki oferują geomagnetyczne uzupełnienie bądź alternatywę dla wcześniejszych scenariuszy opierających się na bliskich spotkaniach z kometami, nieregularnym zachowaniu planet i tym podobnych koncepcjach.

 

 

Symulacja komputerowa z lat 1990. strumieni magnetycznych w płynnym jądrze Ziemi (a) przed i (b) podczas odwrócenia biegunów. (Źródło: Gary A. Glatzmaier)

 

 

Mitologia auroralna

Zorza zwykle wywołuje głębokie emocje u jej obserwatorów. Nawet niektórzy z najbardziej opanowanych naukowców z przeszłości stawali się liryczni w kontakcie z nią. Nie jest więc niczym dziwnym, że regularne widoki zorzy na wyższych szerokościach geograficznych i rzadsze na niższych były historycznie często opisywane w kategoriach symbolicznych lub mitologicznych, zarówno świadomie, jak i nieświadomie, w przeciwieństwie do beznamiętnego naukowego żargonu. Urokliwe transformacje tych świateł często utożsamiano z żywymi istotami. Niektóre ludowe opisy mówiły o niebiańskich wężach, armiach z mieczami lub włóczniami, wschodzącym nocnym słońcu oraz duchach zmarłych grających w piłkę.

Zakres takiej „auroralnej mitologii” można rozszerzyć, tak aby obejmował bardziej hipotetyczne zastosowania. Prawdopodobnie pierwszym myślącym w takich kategoriach – ogólnie mówiąc pola magnetycznego – był Domninos z Larisy (lata 420–480 n.e.), syryjsko-żydowski matematyk, który sprowadził słynny grecki mit o Faetonie do alegorycznego opisu zjawiska nazywanego obecnie zorzą. Przechodząc bliżej współczesności, można przytoczyć francuskiego naukowca Jean-Jacques’a d’Ortousa de Mairana (1678–1771) oraz rosyjskiego etnologa i polityka Nikołaja Gondattiego (1860/1863–1946). Ten pierwszy argumentował, że starożytne greckie wierzenie w zgromadzenie bogów na Górze Olimp wynikało ze sporadycznych obserwacji północnej zorzy oświetlającej oddalone górskie szczyty na północy. Ten drugi zaś widział echa północnych świateł w mitach o katastrofalnym „ognistym potopie” opowiadanych przez Mansów i Chantów z zachodniej Syberii.

Żaden z tych uczonych nie był katastrofistą. Chociaż czasami mieli do czynienia z mitami o katastrofach, oferowane przez nich wyjaśnienia przywoływały znajomą zorzę, taką samą jak dzisiejsza. Dlaczego więc wiele społeczności żyjących po przeciwległych stronach równika tak śmiertelnie bało się zorzy albo twierdziło, że była ona znacznie aktywniejsza w przeszłości? Czy w dawnych czasach mogły występować zupełnie inne manifestacje polarnego światła, które owocowały barwnymi historiami w taki sam sposób, jak znane mity o zorzy, chociaż ich podłoże było przez długi czas niezauważane? Tylko nieliczni uczeni próbowali rozważać taki możliwy „katastroficzny” wymiar auroralnej mitologii.

 

 

Pokazany na powyższej ilustracji snop plazmy uzmysławia, że zaobserwowane w atmosferze analogiczne zjawisko łatwo mogło być wzięte w dawnych czasach za świetliste drzewo, linę, drabinę lub schody łączące Ziemię z kosmosem.

 

Script logo
Do góry