Intensywna zorza

Jak widać, Siscoe zastanawiał się nad kulturowymi pozostałościami po zorzach, które mogły występować z większą częstością w nietypowych strefach geograficznych. Mity o stworzeniu nie odgrywały roli w jego myśleniu, ale odwoływali się do nich inni, którzy rozważali znaczące zmiany w występowaniu zorzy bez odwoływania się do odwróceń i wędrówek biegunów magnetycznych.

Co zaskakujące, pomysł, że zorzę można powiększać w skali, pojawił się już w latach 1808–1822, kiedy ekscentryczny francuski „prasocjalista” Charles Fourier (1772–1837) wyobrażał sobie cykliczny wzrost wielkiej „północnej korony” i jej południowego odpowiednika jako polarne odpowiedniki pierścieni Saturna. Ludzka rasa żyła według jego wyobrażenia w obecności nieprzerwanie błyszczącego światła i zachowała pamięć o tym w swojej tęsknocie za zaginioną „złotą erą”. Te spekulacje były jednak jedynie fantazją.

Nowsze wcielenia śmiałej koncepcji „intensywnej zorzy” wykraczały poza zwykłe „korony”, ale były intelektualnie bardziej przystępne. Dwaj Kanadyjczycy, Roger Ashton i Milton Zysman (1936–2019), zaproponowali bardzo odmienne mechanizmy w roku 1987. Jeden obejmował „auroroidowy” hologram spolaryzowanego stratosferycznego światła, a drugi górne przedłużenie zorzy. W latach 2003–2011 eksperyment myślowy w tym drugim duchu uzyskał właściwszy wzór naukowy, czerpiąc z najnowszych teorii i eksperymentów. W tym samym czasie amerykański fizyk plazmowy Anthony Peratt twierdził, że stały wzrost natężenia i wysokości zorzy polarnej skłonił ludzi na całym świecie do jej upamiętniania w postaci petroglifów, malowideł naskalnych i geoglifów. To mogło się zdarzyć wielokrotnie między 12 000 a 4000 lat temu.

 

 

Pionowy rozkład natężenia geomagnetycznego niedwubiegunowego pola na powierzchni Ziemi w roku 1990 pokazujący kilka dodatnich i ujemnych biegunów. [Ilustracja: R.T. Merrill, M.W. McElhinny, P.L. McFadden, The Magnetic Field of the Earth (Pole magnetyczne Ziemi), 1996, s. 54]

 

 

Oś Świata w nowym świetle

Pojęcie axis mundi, czyli „osi świata”, jest astronomicznym określeniem osi obrotu, która według dawnych wierzeń przechodziła przez Ziemię położoną w centrum Wszechświata. Hellenistyczni filozofowie wymyślili ją jako następstwo dziennego obrotu kulistej Ziemi albo otaczającego ją kulistego kosmosu widocznego w postaci ruchu ciał niebieskich. Niemal natychmiast pojawił się trend traktujący pewne istniejące mityczne motywy jako niebotycznych gigantów i góry jako symbole tej majestatycznej centralnej kolumny. Arystoteles zrobił tak ze słynną figurą Atlasa i wzorzec ten powielano wszędzie, gdzie przyjmowano grecką astronomię, zwykle na podstawie wątłych dowodów.

Na początku lat 1880. amerykański teolog William Warren (1833–1929) położył podwaliny pod współczesne badania nad mityczną axis mundi – można by rzec „aksologię” – głosząc teorię mówiącą, że oś obrotu Ziemi z jej przedłużeniami sięgającymi w kosmos była poetycko przedstawiana w postaci różnego rodzaju filarów i innych oznaczeń świętego kosmicznego centrum w kosmologicznych systemach wierzeń licznych tradycyjnych społeczeństw z sugestią, że ich zwieńczenie znajdowało się na biegunie niebieskim. Mircea Eliade (1907–1986), płodny rumuńsko-amerykański historyk religii, lansował podobne nieprzekonujące rozumienie około połowy XX wieku dość bezkrytycznie cytowane od tamtej pory przez wielu antropologów.

Podchodząc do tego tematu od strony katastroficznej, amerykański naukowiec David Talbott jako pierwszy stwierdził kategorycznie w latach 1970., że te liczne kulturowe wyobrażenia kosmicznej osi nie były zwykłymi wytworami bogatej archaicznej wyobraźni, ale wynikały ze wspólnej obserwacji jakiegoś prawdziwego zdumiewającego i olśniewającego zjawiska polarnego. Tę koncepcję próbowali zaadoptować Ashton i Zysman, postulując modyfikacje zorzy. Model Peratta koncentrował się na skurczu zeta plazmy nad południowym biegunem geograficznym reprezentującym niestabilności odkryte dopiero niedawno w wyniku eksperymentów laboratoryjnych z energią wysokiej gęstości. Peratt nie rozwodził się nad mitycznymi konotacjami, analizował jedynie związek kolumny ze sztuką naskalną i innymi namacalnymi danymi.

Ta koncepcja skłaniała do myślenia, ale napotkała nieprzezwyciężalne trudności. Sztywna nieruchoma kolumna o ograniczonej szerokości – nieważne jak wysoka – nigdy nie mogłaby być widoczna na przeciwległej półkuli. Jak więc skrajnie podobne relacje o niej mogłyby pojawić się w mitach z całego świata? Przemieszczanie się tej kolumny niewiele by tu pomogło, gdyż przeszła ona przez ewolucyjną sekwencję form, którą również zarejestrowano globalnie od początku do końca. Poza tym biegun geograficzny i magnetyczny to nie jest to samo. Brak uzasadnienia, dlaczego intensywna zorza miałaby koncentrować się na tym pierwszym.

Co więcej, koncepcją polarnej kolumny nie dałoby się wyjaśnić, dlaczego w przypadku mitycznej osi świata powszechnie wierzono, że sięga ona od Ziemi do samego „szczytu” nieba, którym mógł być zenit położony bezpośrednio nad głową. Poza tym pozorna wysokość bieguna na niebie jest skorelowana z szerokością geograficzną – na równiku biegun pojawia się na horyzoncie. Lśniący słup na jednym z biegunów geograficznych nie przekraczałby tej pozornej wysokości. Po namyśle można stwierdzić, że koncepcja filaru świata sięgającego aż do bieguna jako najwyższego fragmentu nieba mogła zrodzić się tylko wśród ludzi należących do dwóch kategorii: mieszkających na bardzo wysokich szerokościach geograficznych, którzy zawsze stanowili odrębną mniejszość, albo tych, którzy doszli do teoretycznego wniosku, że Ziemia jest kulą. Na tę drugą opcję nie ma dowodów w czasach przed greckimi filozofami, podczas gdy wspomnienia o filarze świata istnieją.

Oczywiście postęp hamowało jednomyślne założenie, że istnieje tylko jedna fizyczna „oś”, która musiała być zbieżna z osią obrotu Ziemi. Tymczasem wiele starożytnych kosmologii wyraźnie mówi o istnieniu kilku filarów nieba skupionych razem albo widniejących w różnych punktach horyzontu. To oznacza, że kosmiczne kolumny z mitów i rytuałów pierwotnie nie miały nic wspólnego z osią obrotu Ziemi. Mówiły one o wielu ogromnych niebotycznych filarach rozrzuconych po kuli ziemskiej, z których część mogła wydawać się nieruchoma, a inne ruchome. Uczeni powinni zrewidować swoją definicję axis mundi lub zastąpić to określenie w wielu kontekstach czymś mniej kojarzącym się z ruchem, jak na przykład columna mundi (kolumna świata).

 

 

Środowisko elektromagnetyczne Ziemi ukazujące wierzchołki biegunów po stronie dziennej i wypływ wiatru polarnego. [Ilustracja: GÖtz Paschmann, R.H. Eather, Majestic Lights (Majestatyczne światła), 1980, s. 219]

 

Script logo
Do góry