Kolejną dziwną anomalią jest to, że Titanic wypłynął w swój dziewiczy rejs tylko w połowie zapełniony pasażerami w środku sześciotygodniowego strajku węglowego w Wielkiej Brytanii, który w efekcie udaremnił 95 procent zaplanowanych rejsów przez Atlantyk. Wielu chętnym na bilety pierwszej klasy na Titanicu w niewytłumaczalny sposób zaproponowano tylko kabiny drugiej klasy, mimo iż wiele kabin pierwszej klasy pozostało pustych, co zniechęciło wielu potencjalnych pasażerów.
Obecnie jest to dobrze znany i udokumentowany fakt, że na pokładzie nie było wystarczająco dużo szalup ratunkowych, aby móc pomieścić wszystkich pasażerów i załogę, a niektóre z nich opuściły statek zapełnione tylko w jednej czwartej. Fakt ten mógł być równie dobrze w pełni wykorzystany w realizacji głównego planu.
Co dziwne, kapitan nakazał wystrzelić białe flary, wiedząc doskonale, że międzynarodowym, standardowym kolorem flar ratunkowych jest kolor czerwony. Titanic posiadał kompletny zestaw białych, niebieskich i czerwonych flar. Załogi innych statków przepływających w zasięgu tych białych flar zostały celowo zdezorientowane i myślały, że przypuszczalnie na pokładzie Titanica urządzono sobie imprezę z fajerwerkami. To rzecz jasna również było częścią wielkiego planu.
A Night to Remember, książka i film fabularny o tej samej nazwie (w Polsce książka nosiła tytuł Titanic – pamiętna noc, a film SOS Titanic – przyp red.), odpowiedzialna za powszechnie panujące obecnie mity o Titanicu została opublikowana w latach 1950. przez Longmans, Green & Co. Jej autorem był Walter Lord, znany jako „były” członek amerykańskich służb wywiadowczych (OSS i CIA). Biorąc pod uwagę fakt, że każdy, kto był członkiem tych organizacji, w efekcie pozostaje ich członkiem na zawsze, czy możemy naprawdę polegać na jego relacjach, które mogą być kolejnym podstępem w gąszczu sprzecznych historii otaczających to wydarzenie? Co mogło skłonić „byłego” członka jednej z elitarnych służb bezpieczeństwa na świecie do napisania książki o wypadku oceanicznego liniowca mającym miejsce czterdzieści lat wcześniej? Zgodnie z modus operandi każdego podejrzanego „spisku” jesteśmy bombardowani tak zwanymi „faktami” przez kontrolowane media do tego stopnia, że wierzymy, iż nie mogą być one nieprawdziwe lub celowo wprowadzać nas w błąd. Jednakże wiele z głównych „faktów” dotyczących Titanica zostało później podważonych, ale mimo to ta sama wersja historii nadal funkcjonuje oficjalnie jako absolutna prawda. Taka jest siła oddziaływania propagandy na ludzki umysł i, co istotne, jest to symptomatyczne dla metodologii, dzięki której większość historii pozostaje wypaczona.

Pierwsza strona gazety The New York Herald z 15 kwietnia 1912 roku informująca o katastrofie Titanica. (Źródło: Library of Congress)
Gdy zagłębiłem się w tę historię, coraz więcej niespójności stało się oczywistych. Niespójności, które pojedynczo niewiele znaczyły, ale zebrane razem wskazywały na ponurą rzeczywistość, która podważała bohaterską legendę. Oficerowie, którzy zostali okrzyknięci bohaterami, później zostali zdemaskowani. Jeden z nich, grożąc bronią, usunął małego chłopca z łodzi ratunkowej, po czym uciekł w niej zajmując jego miejsce.
Opisy kolizji i uszkodzeń rzekomo odniesionych przez Titanica nie korelują ze sobą. „Lekkie obtarcie” spowodowane przez lód, które zostało ledwie zauważone przez większość osób na pokładzie, stoi w sprzeczności z solidnymi dowodami wskazującymi na uszkodzenia strukturalne wielkości co najmniej pięciu i pół stopy (1,6 m) w zewnętrznym kadłubie statku.
Następnie pojawiły się dowody na to, że lód, który napotkał statek, został zauważony wcześniej z odległości nie 500 jardów (480 m), ale około 11 mil (20 km w przypadku mil morskich – przyp. red.).

Czy Titanic w ogóle zderzył się z górą lodową? Mamy zeznania tylko czterech naocznych świadków, którzy mogą potwierdzić lub zaprzeczyć temu faktowi. Pierwszy oficer Murdoch byłby piątym świadkiem, ale „szczęśliwie” dla sprawców nie zdążył opowiedzieć swojej historii. Czy nie jest bardziej prawdopodobne, że ogromne ilości lodu, które pojawiły się na pokładzie Titanica, o których mówiło wielu ocalałych, były skutkiem jakiejś bliżej nieznanej kolizji, w wyniku której odpadł lód nagromadzony na masztach, kominach itp. albo został strząśnięty z setek jardów olinowania i okablowania statku w wyniku gwałtownego wrzucenia wstecznego biegu silników statku? W końcu była wyjątkowa zimna, spokojna noc z temperaturą znacznie poniżej zera.
Pozostaje też kwestia wyżłobienia w burcie samego statku o głębokości 1,6 metra przechodzącego przez zewnętrzne płyty stalowe i sięgającego aż do wewnętrznej powłoki! Zbity lód jest bardzo wytrzymały, w rzeczywistości w pewnych warunkach nawet wytrzymalszy od stali, jednak nic mi nie wiadomo o istnieniu dowodów na to, że jest w stanie wyrządzić tak katastrofalne szkody w stali. Ponadto stosunkowo wąska, 15-centymetrowa (6 cali) linia przebicia w kadłubie statku, w połączeniu z penetracją na głębokość około 1,6 metra (5 stóp) na długości 80 metrów (250 stóp), wskazywałaby na prawie niemożliwy kształt lodu, który zderzył się ze statkiem dokładnie w najbardziej wrażliwym punkcie powodując takie same krytyczne uszkodzenia w dużej części całej długości statku.