Litania niewidzialnych istot
Opowieści o niewidzialnych istotach nawiedzających odludne obszary na Ziemi mają długą historię. Charles Fort, pionierski kronikarz zjawisk paranormalnych, napisał o kilku takich przypadkach w 28 rozdziale swojej wydanej w roku 1919 pierwszej faktograficznej książki The Book of the Damned (Księga rzeczy wyklętych). Od połowy do końca XIX wieku widywano ślady nieznanych, dwunożnych, parzystokopytnych stworzeń w śniegu, a także w ziemi na zalesionych obszarach w wielu różnych krajach, w tym w Anglii, Szkocji i Polsce:
Ponieważ nikt nie miał do tej pory szczęścia zobaczyć tego stworzenia, nie można powiedzieć nic więcej o jego kształcie lub wymiarach. Zauważono jedynie na podstawie głębokości, do jakiej jego stopy zapadały się w śniegu, że to zwierzę musi być sporej wielkości. Zauważono także, że jego chód nie przypomina zwykłego poruszania się czworonogów, ale wygląda bardziej jak podskoki przestraszonego lub gonionego konia. Jego ślady napotykano nie w jednym miejscu, ale na przestrzeni co najmniej dwunastu mil [19,2 km].3
Czterdzieści trzy lata po napisaniu przez Charlesa Forta powyższych słów i zaledwie piętnaście lat po tym, jak słynna katastrofa w Roswell z roku 1947 przyczyniła się do zapoczątkowania w Stanach Zjednoczonych Złotej Ery badań latających spodków, ufolog Albert K. Bender opublikował jedną z najbardziej bulwersujących „kontaktowcowych” książek wszech czasów zatytułowaną Flying Saucers and the Three Men (Latające spodki i trzech mężczyzn)4. Książki pisane przez kontaktowców i o kontaktowcach wydawane w latach 1950. i 1960. są często odrzucane przez współczesnych badaczy UFO jako zbiorowisko oszustw i urojeń niewartych jakiejkolwiek uwagi. To prawda, że ze wszystkich ekscentrycznych kontaktowców, którzy wypłynęli na światło dzienne w latach 1950. i 1960., Bender jest definitywnie jednym z najosobliwszych (w porównaniu do takich postaci, jak George Adamski, Orfeo Angelucci, Daniel Fry, Howard Menger i George Hunt Williamson – a to o czymś świadczy), a mimo to z perspektywy czasu okazuje się jednym z najbardziej proroczych i wyprzedzających swój czas. Jak napisał John A. Keel w swojej klasycznej obecnie książce z roku 1970 UFOs: Operation Trojan Horse (UFO – Operacja Koń Trojański):
Kiedy opublikowano po raz pierwszy w roku 1962 relację Bendera, Flying Saucers and the Three Men, czytało się ją jak fantazje szaleńca. Ale od tamtego czasu wiele opisanych przez niego rzeczy wydarzyło się wielokrotnie na całym świecie i dlatego ta książka zasługuje na uważną ponowną lekturę.5
Książka Bendera w sposób proroczy łączyła zagadnienia, które do tej pory były postrzegane jako odrębne, takie jak latające spodki i okultyzm. Podobne podejście prezentowali później znacznie bardziej poważani badacze, jak na przykład astronom i informatyk dr Jacques Vallée oraz John A. Keel.

W 13 rozdziale swojej książki Bender opisuje surrealistyczne oniryczne spotkanie z mierzącą dziewięć stóp wzrostu (2,7 m) „biseksualną istotą” w laboratorium ukrytym pod powierzchnią Antarktydy. W czasie tego spotkania „wysoka” (jak nazywał Bender tę prawdopodobnie pozaziemską istotę) powiedziała do Bendera:
Zaskoczy cię wieść, że pod powierzchnią waszej planety głęboko w jaskiniowych miastach żyją stworzenia, które potrafią stać się niewidzialne, kiedy wychodzą na powierzchnię. Dość często odwiedzają powierzchnię waszej planety i lubią straszyć, aby ukryć swoje kradzieże pewnych rzeczy [i ludzi?], które zabierają ze sobą.6
Później w 15 rozdziale Bendera odwiedzają Dominick C. Lucchesi i August C. Roberts, koledzy zajmujący się badaniem latających spodków, którzy zasypują go pytaniami, chcąc dowiedzieć się od niego, co wie na temat „tajemnicy UFO”. Bender uważał, że nie może odpowiedzieć na te pytania bez wystawienia na ryzyko siebie i innych. Tuż po tej wizycie w dużym pokoju jego domu zjawiła się niewidzialna istota:
[Lucchesi i Roberts] nie siedzieli do późna, ponieważ obaj musieli iść nazajutrz rano do pracy. Gdy wyszli, wydarzyła się niepokojąca rzecz. Odprowadziłem ich do drzwi, wróciłem i zacząłem sprzątać po napojach. Nie byłem świadomy, że coś jest nie w porządku, ale gdy wynosiłem z pokoju puste butelki, kosz na śmieci z brudnymi serwetkami i papierowe kubki, odniosłem przemożne wrażenie, że ktoś w nim jest. Wodziłem wzrokiem po pomieszczeniu, aż w końcu spoczął on na fotelu z miękką tapicerką, która była dziwnie wklęsła… jakby ktoś tam siedział! Ku mojemu zaskoczeniu zobaczyłem potem, jak pokrowiec na oparciach fotela rusza się, zaś wklęśnięcie na siedzeniu znika, jakby siedząca tam niewidzialna osoba wstała!
Przestraszyłem się. Dotychczas moi [pozaziemscy] goście byli przynajmniej na tyle mili, aby zaznaczać swoją obecność za pomocą zapachów, świateł i dostrzegalnego wyglądu. Teraz zamierzali nękać mnie czymś nowym – chcieli pozostać niewidzialni, obserwując mnie z bliska! Odłożyłem przedmioty, które niosłem, i powiedziałem prosto w kierunku fotela:
Kim jesteś? Wiem, że tam jesteś!
Nie dostałem żadnej odpowiedzi, ale fotel znowu lekko się poruszył, aż cofnąłem się, bojąc się, że cokolwiek tam było, zbliża się do mnie. Po chwili poczułem lodowatą rękę na moim ramieniu, ale w rzeczy samej przypominało to bardziej bryłkę lodu. Bałem się odwrócić, nie chcąc zobaczyć tego czegoś, i zamarłem w bezruchu na kilka sekund, nie wiedząc, co robić. Wiedziałem jednak, że muszę.
Powoli obróciłem głowę i ciało, czując najgorszy strach w całym moim życiu, i ujrzałem stojącą postać – miała około 10 stóp wzrostu [3 m], była cała zielonkawa poza błyszczącą czerwoną twarzą. Jej oczy połyskiwały, podobnie jak u innej widzianej przeze mnie istoty. I zemdlałem.
Kiedy odzyskałem przytomność, leżałem na podłodze, a wokół mnie rozrzucona zawartość kosza na śmieci. Istoty już nie było, ale znajomy odór siarki pozostał. Gdy popatrzyłem na dywanik, na którym stała istota, zauważyłem z niepokojem, że był wypalony, jakby umieszczono na nim rozgrzane żelazko.
Byłem zakłopotany i zastanawiałem się, dlaczego doświadczyłem tego rodzaju przerażającej wizyty po stosunkowo przyjaznych w przeszłości. Istota musiała być cały czas w pokoju, kiedy Roberts i Lucchesi zadawali mi pytania. Czy siedziała tam, czyhając na mój błąd?7