Amoeba Constable’a i inne niewidzialne zwierzaki
Książka Stuarta sugeruje, że samo zbyt intensywne myślenie o UFO może przyciągnąć te wrogie istoty. Co zadziwiające, właśnie to mogło przydarzyć się samemu Kennethowi Arnoldowi, człowiekowi, którego obserwacja dziewięciu niezidentyfikowanych obiektów przelatujących w pobliżu góry Mount Rainier w stanie Waszyngton w roku 1947 zapoczątkowała współczesną erę ufologii. Spotkania Arnolda z istotami z innych światów nigdy nie były omawiane poza prywatnymi rozmowami. Jedynym źródłem, z którego możemy się o nich dowiedzieć, jest pochodząca z drugiej ręki wzmianka zamieszczona w książce Harolda T. Wilkinsa Flying Saucers on the Attack (Latające spodki atakują) z roku 1954:
Znajomy Arnolda powiedział mi, że Saturday Evening Post z Filadelfii ocenzurował jego znaczącą wypowiedź skierowaną do członka ich redakcji, która brzmiała:
„W moim domu odwiedziły mnie niewidzialne istoty, które były moim zdaniem pilotami tych dziwnych dysków. Były dla mnie niewidoczne i nie próbowały się ze mną komunikować. Byłem jednak świadomy ich obecności, bowiem widziałem, jak moje dywaniki i meble są wgniatane pod ich ciężarem, gdy chodziły sobie po pokoju albo siadały na różnych meblach”.
Można oczywiście powiedzieć, że mowa tutaj o duchach, ale Arnold z pewnością tak nie uważał! Czy mamy więc tutaj istoty z jakiegoś świata materii z czwartego wymiaru, który, że się tak wyrażę, przecina naszą płaszczyznę pod właściwymi kątami, czy też mamy istoty posiadające tak zaawansowaną naukę, że mogą stać się w jednej chwili widzialne lub niewidzialne?18

Kenneth Arnold pokazuje rysunek jednego z rzekomo widzianych przez siebie obiektów 24 czerwca 1947 roku. (Źródło: Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych)
Latem 1957 roku, zaledwie kilka lat po publikacji Flying Saucers on the Attack, oficer radioelektronik Marynarki Handlowej Stanów Zjednoczonych, Trevor James Constable:
…zaczął używać podczerwonej taśmy filmowej do fotografowania tego, co określał jako „zwierzaki” – istot lub statków kosmicznych (będących być może jednym i tym samym), które były niewidzialne – albo przynajmniej nie można było ich zobaczyć „normalnymi” oczyma. Podczerwona taśma filmowa pozwoliła Constable’owi, że tak powiem, zajrzeć za zasłonę i dostroić się do częstotliwości normalnie niedostępnej dla ludzkiej percepcji. „Zwierzaki”, kosmiczne stworzenia, na fotografiach Constable’a wyglądały jak szeroka gama dziwnych rzeczy, z których część była podobna kształtem do latających spodków, a inne przypominały ameby. Constable używał pewnego rodzaju cloudbustera Wilhelma Reicha do wciągania tych istot do atmosfery albo w zakres widma podczerwieni, aby móc je sfotografować.19
Jak napisał Mark Pilkington, autor Far Out: 101 Strange Tales from Science’s Outer Edge and Mirage Men (Hen daleko – 101 dziwnych historii z zewnętrznego skraju nauki i o mirażowych ludziach), w artykule opublikowanym 22 czerwca 2005 roku w gazecie The Guardian, pewien zoolog postanowił nazwać te tajemnicze istoty jako Amoebae constablea na cześć ich odkrywcy.20
W miarę upływu dekad niewidzialne istoty nadal nawiedzały ziemskie niebo. Na łamach zimowego numeru Saga Magazine z roku 1974 John Keel opublikował artykuł zatytułowany „Mystery of the Invisible Flying Saucer” („Tajemnica niewidzialnego latającego spodka”), w którym napisał o niewidzialnych istotach nękających świadków i badaczy UFO, które nazwał „Invosami”:
O tych postaciach często donoszono, ale nie cieszyły się dużą popularnością, być może dlatego, że wydają się blisko związane z tradycyjnymi zjawiskami parapsychicznymi.
Parapsycholodzy zwykle uważają „Invosy” za wariant dobrze znanego poltergeista.
W latach 1967–1968 doszło wręcz do epidemii „Invosów”, kiedy wielu ludzi było zaangażowanych w badania nad zjawiskiem UFO. Jedne zdarzenia wydawały się groteskowe, a inne mroziły krew w żyłach. Pewna rodzina z Wirginii Zachodniej nie tylko widziała nisko latające UFO praktycznie co noc, ale, co więcej, ich dom nawiedzały „Invosy”, które otwierały drzwi, trzaskały szafkami w kuchni i wywoływały tak wielkie zamieszanie, że rodzina w końcu przeprowadziła się do innego domu. Inne „Invosy” człapały ciężko w górę i w dół po schodach i wywoływały odgłosy trzaskających drzwi od samochodu, chociaż w pobliżu nie było widać żadnego pojazdu. O tym zjawisku trzaskania opowiadali świadkowie UFO w wielu miejscach w kraju.
Są też niewidzialne istoty, którym towarzyszy zapach amoniaku lub, co gorsze, stęchły odór zgniłych jaj (siarkowodór). Ich zapach zapowiada ich obecność, jeszcze przed przystąpieniem przez nie do odprawiania swoich sztuczek, takich jak przesuwanie przedmiotów, ukrywanie ich, a nawet wzniecanie ognia. Co ciekawe, domy, które nigdy wcześniej nie były nawiedzane, nagle najeżdżały „Invosy” tuż po (a czasami tuż przed) tym, jak w ich pobliżu zaobserwowano UFO. „Invosy” zdawały się towarzyszyć zjawisku UFO. Szereg badaczy miało z nimi kłopoty niebawem po zaangażowaniu się w szczególnie ważne sprawy.
Niektóre „Invosy” wydają się mieć trudności z oddychaniem. Wydają głośne, dobrze słyszalne odgłosy sapania, jakby mieli problemy z łapaniem tchu. Jedna z badaczek UFO usłyszała pewnego popołudnia ciężki oddech na swoim podwórku, w związku z czym napełniła wiadro wodą i chlusnęła nią z tylnego ganku. Nastąpiło dzikie poruszenie, ale nic nie było widać.21
W swojej książce Confrontations: A Scientist’s Search for Alien Contact (Konfrontacje – badania kontaktów z obcymi istotami przez naukowca) z roku 1990 dr Jacques Vallée opisuje przypadek z maja 1978 roku, w którym inna niewidzialna istota zamanifestowała swoją obecność w pobliżu pielęgniarki Frances Victor (mieszkanki Gilroy w Północnej Kalifornii). Trzy lata wcześniej w sierpniu 1975 roku Frances doświadczyła dość dramatycznego bliskiego spotkania z niezidentyfikowanym obiektem latającym tuż na zewnątrz swojego domu. Frances opisała ten obiekt jako „gigantyczną okrągłą latającą maszynę z czterema dużymi wystającymi z niej przypominającymi anteny podporami służącymi do lądowania oraz wieloma błyskającymi białymi i czerwonymi światłami… Miała szarą metaliczną barwę i była ogromna. Wisiała sobie na niebie… Unosiła się znacznie wyżej niż sięgały drzewa”.22 Obiekt ten widziało kilkunastu innych świadków, w tym mąż Frances i ich dwunastoletnia córka. Vallée pisze:
15 maja 1978 roku Frances przytrafiło się kolejne dziwne zdarzenie, chociaż nie było związane z obserwacją UFO. Była ona w domu jednej ze swoich pacjentek, starszej kobiety, kiedy nagle upadła na podłogę, jakby ktoś nią gwałtownie pchnął, i przez kilka kolejnych minut była mocno bita przez niewidzialną istotę. Starsza kobieta opowiadała, że widziała Frances kręcącą i obracającą się na podłodze, uderzającą w przeszkody na drodze. Miała wiele siniaków, drewniana drzazga przebiła jej żyłę, ponadto doświadczyła złamania nogi. Musiała spędzić sześć dni w szpitalu. W czasie mojej wizyty pokazała mi swoją zabandażowaną stopę, która jeszcze nie wyzdrowiała…
Ta sekwencja obserwacji, uprowadzenia i pobicia jest bardzo ciekawa. Naturalnie, ten drugi incydent nie pasuje do żadnej teorii pozaziemskich odwiedzin – jeśli UFO to statki kosmiczne pilotowane przez istoty z innej planety, dlaczego świadkowie mieliby być obiektami niesprowokowanych fizycznych ataków ze strony niewidzialnych istot? Z tego powodu takie zdarzenia z reguły nie są upubliczniane przez entuzjastów UFO.23