By wyobrazić sobie piekło lub wznieść się do nieba, szczyptę psychodelików zażyć trzeba.
Słynny kuplet dra Humphrya Osmonda z roku 1956 wprowadzający termin psychodelik (psyche oznacza po grecku „umysł”, a delos „ukazujący się” lub „rozszerzający”, czyli – „rozszerzający umysł”).
Współczesne zastosowania – wolność czy kontrola?
Przemierzywszy rozległe obszary świata i historii, ukazaliśmy jak na razie zaledwie wierzchołek psychodelicznej góry lodowej.
Doznawane wizje łączyły wiele kultur z boskością i utrzymywały je w równowadze przez tysiące lat. Ich wpływ na starożytnych i współczesnych ludzi jest ewidentny i znaczący, a nieustająca walka z nimi dowodzi jedynie braku kontaktu naszego społeczeństwa z prowadzącą ręką, która opiekowała się nami od samego początku.
W pamięci wciąż mamy hipisów i burzliwe lata 1960. w Stanach Zjednoczonych, festiwal Woodstock i Timothy Leary’ego, głośne LSD, które uruchomiło to wszystko, i niemożliwą do wygrania wojnę z narkotykami będącą następstwem tego wszystkiego. Mniej jednak wiadomo o ataku rządu na psychodeliczną kontrkulturę, który spowodował uchwalenie szeregu przepisów zakazujących wszelkich form użytku i badań psychodelików, czego skutkiem było ponad pół wieku inercji mającej doprowadzić do zapomnienia i wymazania z pamięci tych błogosławionych i postępowych czasów.
W czasie, gdy w Ameryce zachodziły wielkie zmiany kulturowe, gdy zapoczątkowano reformy polityczne i społeczne, gdy miłość i pokój zostały wyniesione do rangi najwyższych cnót, sztywne fundamenty społeczeństwa zaczęły pękać i chwiać się.

Wiec antywojenny w San Francisco w kwietniu 1967 roku.
Ewoluując z beatników lat 1950., których ikona Jack Kerouac napisał wyzwalającą powieść On the Road (W drodze), pojawili się hipisi z podobnym dogmatem głoszącym oddanie się grzesznej wolności, tyle że ich zarzuty wobec konwenansów były dla nich dziesięciokrotnie ważniejsze niż dla beatników.
Pierwszy był wygląd. Długie włosy i eklektyczna odzież inspirowana muzyką i takimi zespołami, jak The Beatles, a także rozczochrane brody i niski poziom higieny wynikające z poczucia wyobcowania, które Jerry Rubin, ikona ruchu hipisowskiego, zwięźle wytłumaczył:
Reklama nie zajmuje się ubóstwem, uciskiem rasowym ani policją. Jej największym problemem jest to, czy twoje włosy są uczesane i co masz pod pachami – to obsesja Ameryki, stąd uważam, że pokolenie dzieciaków, które mówi „nie obchodzą nas wasze koncepcje czystości”, jest rewolucyjne.

Jerry Rubin
To odejście od konwenansów wywołało drżenie w umysłach starszego pokolenia i rozpoczęło pęknięcie, które nazwano później „luką pokoleniową”, i szybko się okazało, co się pod tym kryło.
W łobuzerskim stylu miłości i eksploracji ruch zaczął ewoluować i narodził się inny styl życia – rozwiązły i immanentnie heretycki. Seks, jeden z katalizatorów tej kulturowej zmiany, był ekscytującym obszarem badań, a wprowadzając pigułkę antykoncepcyjną w latach 1960. naukowcy rozpalili młody rewolucyjny płomień. Wszystkie odłamy społeczeństwa były głęboko kwestionowane przez buntowniczą młodzież, oceniane pod kątem celowości lub przyczynowości, jak tego doświadczył Thomas Fleming, redaktor Chronicles: A Journal of American Culture (Kroniki – dziennik amerykańskiej kultury):
Myślałem, że świat się zmienił, że wszystko, co być może nadawało życiu sens w przeszłości, wszelkie tradycje, czy to religia, maniery, ubiór, małżeństwo, rodzina, wszystko to się rozpadło.
W połowie lat 1960. żywe były protesty – w roku 1965 trwały wiece antywojenne, które zgromadziły 15 000 osób w Waszyngtonie, i 17 000 w Madison Square Garden. W roku 1967 dochodziło do protestów z udziałem nawet 100 000 ludzi, z których jeden pomaszerował prosto na Pentagon. Wojna w Wietnamie dała kontrkulturze inny wspólny front. Postulując prawa obywatelskie, wolną miłość, akceptację dla narkotyków i sprzeciw wobec konwencji, miliony młodych ludzi jednoczyły się w obietnicy lepszego świata, uwolnienia braci i sióstr od ograniczeń i stagnacji norm społecznych.