Odkrycie LSD
Pod tą powszechną kulturową zmianą, której towarzyszyły seks i muzyka, krył się dobrze znany, ale mało rozumiany psychodeliczny katalizator o nazwie LSD. Jego psychoaktywne własności zaobserwował ponad dwie dekady wcześniej w roku 1943 szwajcarski chemik Albert Hofmann, który po odkryciu tego związku i przed pełną wydarzeń przejażdżką rowerem do domu przypadkowo rozlał na swoją rękę trochę tej substancji, która wchłonęła się przez skórę. W swoich wspomnieniach z roku 1980 LSD: My Problem Child (LSD – moje kłopotliwe dziecko) wspomniał pierwszy w ludzkiej historii odlot, którego doświadczył dzięki LSD:
Ujrzałem nieprzerwany strumień fantastycznych obrazów, niezwykłych kształtów i intensywną kalejdoskopową grę kolorów… Było to ogólnie nadzwyczajne doznanie – zarówno pod względem nagłego początku, jak i niesamowitego przebiegu.

Od momentu powstania do wczesnych lat 1960. używanie LSD było ograniczone do badań naukowych i zdane na łaskę agencji rządowych. Postrzegany przez środowisko naukowe jako swego rodzaju panaceum dające obiecujące rezultaty w leczeniu i wspomaganiu przy różnych chorobach, od alkoholizmu i uzależnienia od leków do depresji i schizofrenii, ten innowacyjny związek zwiastował głębsze zrozumienie umysłu, emocji i świadomości.

Porcje LSD na tekturkach z wizerunkiem jego odkrywcy, szwajcarskiego chemika Alberta Hoffmana.
Dr Humphry Osmond, brytyjski emigrant pracujący w prowincji Saskatchewan w Kanadzie, który nie tylko ukuł termin „psychodeliczny” w listach do eseisty Aldousa Huxleya, ale prowadził też najszerzej zakrojone eksperymenty nad LSD na świecie. Był modelowym psychiatrą, jeśli chodzi o psychodeliki. Prosił swoich lekarzy i pielęgniarki o zażywanie LSD w celu lepszego rozumienia pacjentów, a nawet zatrudnił architekta, zalecając mu branie LSD, aby mógł przeprojektować budynek jego szpitala tak, aby lepiej nadawał się do leczenia. W rezultacie stał się także prekursorem psychologii środowiskowej.
W ramach swoich badań nad uzależnieniem od alkoholu leczył we współpracy z Abramem Hofferem około 2000 pacjentów przy pomocy intensywnej terapii i dużych dawek LSD. Rok później badania poskutkowały znaczącym wskaźnikiem trzeźwości wynoszącym od 40 do 45 procent. Osmond pracował też ze schizofrenikami, próbując nawiązać kontakt z nimi poprzez wchodzenie w imitujące psychozę stany po zażyciu LSD i meskaliny. Psychodeliki nazywano wtedy między innymi psychotomimetykami, zanim Osmond nadał im właściwą nazwę.
W latach 1963–1966 liczba pacjentów przyjętych do Weyburn Mental Hospital spadła za sprawą Osmonda z 1519 do 421, co było największym spadkiem hospitalizacji w Wielkiej Brytanii i Ameryce Północnej i zostało zauważone przez Światową Organizację Zdrowia (WHO). Wielu badaczy podążyło jego śladami i w roku 1961 było już ponad 1000 opublikowanych artykułów na temat LSD w czasopismach medycznych w 15 krajach.
Inne pytanie krążące w środowisku naukowym brzmiało: czy istnieje związek między psychodelikami i mistycznym stanem świadomości? Walter Pahnke, pastor i psychiatra, podjął pod kierunkiem Timothy Leary’ego, wybitnego rzecznika późniejszej kontrkultury, próbę odpowiedzi na to w dużej mierze odosobnione pytanie w Eksperymencie Marsh Chapel.
W Wielki Piątek 1962 roku na Uniwersytecie Bostońskim dziesięciu seminarzystów zażyło kapsułki psylocybiny, aktywnego składnika zawartego w psychodelicznych grzybach, zaś dziesięciu innych stanowiących grupę kontrolną przyjęło niacynę. Prawie wszyscy z grupy psylocybinowej doznali silnych przeżyć mistycznych, uzyskując wysokie wyniki w zakresie zewnętrznej i wewnętrznej spójności, przekroczenia czasu i przestrzeni oraz utrzymywania pozytywnego nastawienia wobec siebie i innych oraz życia w ogóle. Przeprowadzone po 25 latach w roku 1986 badanie kontrolne wykazało, że wszyscy uczestnicy, którzy zażyli psylocybinę, oprócz jednego, „określili to [doświadczenie] jako jeden z najistotniejszych momentów ich duchowego życia”. Eksperyment ten nazwano później „Cudem w Kaplicy Marsh” i powtórzono go w ramach niedawnego badania opublikowanego w roku 2006 przez Rolanda R. Griffithsa, w którym po 14 miesiącach ponad połowa uczestników uznała swoje przeżycie za jedno z pięciu najważniejszych duchowych doznań w życiu.
Zażywanie LSD było głębokim doświadczeniem, jedną z najważniejszych rzeczy w moim życiu. LSD pokazuje, że istnieje druga strona medalu, której się nie pamięta, kiedy znika, ale wie się o niej.
Steve Jobs, współzałożyciel firmy Apple