Priorytety dotyczące zmian klimatycznych

Artykuł po raz pierwszy w języku polskim ukazał się w dwumiesięczniku Nexus w numerze 146 (6/2022)
Tytuł oryginalny: „Climate Change Priorities”, Nexus (wydanie angielskie), vol. 29, nr 5

Charles N. Pope, Christopher Woodyard

 

Pod względem zanieczyszczenia i zniszczenia ekosystemów, a nawet globalnego ocieplenia, rosnący wpływ ludzkości na Ziemię jest obecnie nieunikniony i niewybaczalny. Nadciągające reperkusje są niemal niewyobrażalne i nie do opisania. Jednak wyrzucanie pieniędzy na przebudowę domu, by był bardziej zrównoważony, nie zawsze przynosi pożądany rezultat. Cóż dobrego przyjdzie z organicznego ogrodu na dachu, jeśli podstawowa struktura nie jest w stanie utrzymać dodatkowego ciężaru? W odniesieniu do zrównoważonego rozwoju należy lepiej zdefiniować zakres problemów nauki o klimacie. Jeśli się tego nie zrobi, wiele nowych rozwiązań technicznych na nic się nie przyda. Konieczne jest znalezienie i wdrożenie praktycznych oraz natychmiastowych rozwiązań, a nie gromadzenie funduszy i zalecanie prowadzenia dalszych badań. Zmiana klimatu, podobnie jak rak, staje się bardziej opłacalna, gdy się ją leczy a nie wylecza. Jak poważnie podchodzimy do tego problemu? Czy to naprawdę S.O.S., czy nadal „bawimy się domem”?

Nauka o klimacie ciągle raczkuje. Nie wiemy, jak w pełni zarejestrować i zinterpretować dane dotyczące historii klimatu, które już zostały zebrane z rdzeni lodowych, analiz osadów i innych naturalnych zapisów. Jeśli już, to postęp został spowolniony przez udawanie, że wiemy, jak podejść do tych danych. Na przykład dane z rdzeni lodowych z Grenlandii i Antarktydy ujawniają wiele gwałtownych i ekstremalnych wahań temperatury (poprzez elementy „pośrednie”). Naukowcy przyjęli ogólne założenie, że te wahania są reprezentatywne dla dawnych globalnych zmian klimatycznych.

Dopiero niedawno zaczęto podejrzewać, że lokalne zmiany klimatu niekoniecznie świadczą o globalnej zmianie klimatu. Na przykład dawniej uważano, że tak zwana „mała epoka lodowa” w Europie odzwierciedlała ogólne ochłodzenie na całej planecie w tamtym czasie. Obecnie ten wniosek budzi wątpliwości, by nie powiedzieć, że został całkowicie obalony. Naukowcy nadal nie wiedzą, dlaczego Europa i północny wschód Ameryki były zimniejsze niż zwykle i jaka płynie z tego lekcja dla dzisiejszego klimatycznego chaosu. Nie dostrzegli również, że gdy jeden region planety staje się zimniejszy i bardziej suchy, region po przeciwnej stronie globu staje się cieplejszy i wilgotniejszy. (Wyraźne przykłady tego mechanizmu podano w sekcji szczegółowej analizy poniżej). Jest to zdecydowany znak, że wpływ „ustawienia Ziemi” nie jest tak „jednoznaczny”, jak dotąd sądziliśmy. Silny cykl Milankovica stąpa po cienkim lodzie, przynajmniej jeśli chodzi o zmiany klimatu.

Przykłady gwałtownego ocieplenia są widoczne w danych klimatycznych. Jednocześnie te same dane pokazują, że wymykające się spod kontroli ocieplenie jest niezmiennie odwracane i tak szybko, jak się zaczęło, zatrzymywane przez jakiś nieznany mechanizm. Każdy okres międzylodowcowy wykazuje co najmniej jeden nagły i niewyjaśniony wzrost temperatury lodu o 10 do 15 stopni. (Teraz martwimy się możliwym wzrostem o 1–6 stopni). Jednakże po ekstremalnym ociepleniu bezpośrednio przychodzi podobne lub nawet większe ochłodzenie. W jaki sposób Ziemia to robi? Teraz gdy dostrzegamy to samo zjawisko w naszych czasach, jaka powinna być nasza reakcja? Czy spowodowane przez człowieka globalne ocieplenie pomaga, czy szkodzi sytuacji? Czy zwiększenie tempa ocieplenia odsuwa w czasie nową epokę lodowcową, czy przyspiesza nieuniknione ochłodzenie? Czy istnieje większe zagrożenie piekłem na Ziemi, czy rychłym początkiem epoki lodowcowej? Musimy przestać upolityczniać zmiany klimatu i zrozumieć ich podstawowe przyczyny.

Wielka Antarktyda (kontynent prawie dwukrotnie większy od Australii) jest permanentnie zlodowaciała. Twierdzenie, że część wybrzeża Antarktydy nie topnieje lub nie może stopnieć, nie jest nauką, ale przypuszczeniem. Jeśli lodowiec rozwijałby się na bazie lokalnej/regionalnej, to wymazałby zapis wcześniejszego cofania się. Nauka o klimacie musi uwolnić się od spolaryzowanych uprzedzeń, które uniemożliwiają jej odkrycie rzeczywistej dynamiki naszej żywej planety we wszystkich jej ekstremach.

W przeciwieństwie do Antarktydy Grenlandia stała się wolna (lub prawie wolna) od lodu w trakcie ostatniego interglacjału (interglacjału eemskiego) i trwa to do dzisiaj. A jednak okresy interglacjalne wciąż się kończą i to dość nagle. Grenlandia jest zatem kluczowym wskaźnikiem. Wolna od lodu Grenlandia oznacza, że następna epoka lodowcowa nieuchronnie nadchodzi. Jeśli lodowce Grenlandii są wielkie i zdrowe, to pojawienie się epoki lodowcowej jest mało prawdopodobne. Szacunki dotyczące tego, jak długo potrwa topnienie lodu na Grenlandii, wahają się od kilku stuleci do ponad tysiąca lat. Jednakże istnieją również przesłanki, że duże fragmenty lądolodu grenlandzkiego już są zdestabilizowane i mogą rozpaść się w najbliższej przyszłości. Oczekiwanie, że topnienie lodów na Grenlandii będzie stopniowe i uporządkowane, jest skrajnym myśleniem życzeniowym.

Jeśli ludzie nie znajdą sposobu na „ochłodzenie”, to nasza przyjazna planeta z radością wykona to zadanie za nas. Mrożącą krew w żyłach odpowiedzią Ziemi na warunki wyścigu termicznego wydaje się być epicka, geograficzna zmiana biegunów i częściowo jest to powód, dla którego Ziemia nie poszła drogą planety Wenus. Ze względu na znacznie zmniejszoną ilość lodu arktycznego i grenlandzkiego (jako przeciwwagi dla wiecznie zamarzniętej Antarktydy) planeta osiąga dosłowny „punkt krytyczny” i przy odpowiednim „tajemniczym działaniu” inicjuje sekwencję startu. Podstawowe symulacje tego zjawiska (określane jako „efekt Dżanibekowa”) zostały przedstawione w pracach podanych w przypisach. Przydałyby się bardziej zaawansowane modele (słyszysz Stanford?). Obecny wniosek jest taki, że gdy oś obrotu Ziemi staje się inercyjnie niestabilna i jest zaburzona, zaczyna się „kolebać” (tj. zaczyna się kołysać w przód i w tył z rosnącą amplitudą i skrętem), aż pokona wybrzuszenie równikowe i całkowicie się „wywróci”. Czynnikiem powodującym odwrócenie, jeśli jest on rzeczywiście potrzebny, może być uderzenie meteorytu lub nawet duże trzęsienie ziemi albo erupcja. Po odwróceniu biegunów Antarktyda zajmuje miejsce na biegunie północnym i zachowuje swój lód, a Grenlandia i Arktyka zaczynają stopniowo lodowacieć na biegunie południowym. „Globalne ochłodzenie” staje się nową mantrą, a przysłowiowym faktem dokonanym jest świeżo nastała epoka lodowcowa. Po wielu kolejnych tysiącach lat ponownie osiągane jest maksimum zlodowacenia i powstanie inercyjnej nierównowagi biegunów, tym razem z większą ilością lodu na biegunie północnym niż południowym. Nagła gwałtowna zmiana, która kończy epokę lodowcową, nie jest dokładnie taka sama, jak ta, która ją rozpoczyna.

 

 

„(Dżanibekowa) spiralne wyznaczenie położenia bieguna północnego” nałożone na widok półkuli północnej z góry. (Wikimedia Commons)

 

 

Niestety w obecnym stanie Ziemi, nawet jeśli ludzie zdołają zmienić swoje zachowanie i zredukować nasz udział w globalnym ociepleniu do poziomu neutralnego lub nawet ujemnego, prawdopodobnie i tak nie będzie to wystarczające. Mimo pozytywnego wpływu energii słonecznej, wiatrowej, geotermalnej, wodorowej i innych czystych energii, lody na Grenlandii i tak będą topnieć niezależnie od tego, czy ludzie będą starali się powstrzymać ten proces, czy też nie. W sumie sprowadza się to tylko do tego, jak szybko to się stanie. Zaproponowano już różne sposoby ratowania lodowców Grenlandii, ale żaden z nich nie jest praktyczny, ani nie rokuje powodzenia. Musimy sztucznie utrzymać lód na Oceanie Arktycznym i Grenlandii albo usunąć bezwładnie równoważną ilość lodu z Antarktydy. Szokujące jest to, że zbombardowanie Antarktydy w tym celu zostało zaproponowane dziesiątki lat temu! Być może dzisiaj moglibyśmy opracować bardziej chirurgiczne podejście, jak na przykład pozyskanie lodowca Thwaites? Igranie z lodem to nowe igranie z ogniem.

Realistycznie rzecz ujmując, musimy radykalnie zmniejszyć zanieczyszczenie środowiska przez człowieka i powstrzymać naturalny cykl deglacjacji, który rozpoczął się już na dobre. Jeśli nam się nie uda lub nie damy rady zapobiec kolejnej epoce lodowcowej, to możemy zacząć przygotowywać się na najgorsze. „Wielki restart” nie musi odbyć się jak za czasów Noego. A jednak to jest właśnie filozofia, która napędza ciągłość rządowego finansowania. Arki zostały już przygotowane dla przywódców, reszta z nas zostanie wyeliminowana przed, podczas lub po tym, jak przycisk „wielkiego restartu” zostanie wciśnięty. „Wyznaczeni ocaleni” będą nieliczni i tylko niewielu pozostałym „się poszczęści”. Charakter odwrócenia, który rozpoczyna epokę lodowcową, wydaje się relatywnie bardziej przeżywalny niż ten, który ją kończy. W technologicznej, współzależnej cywilizacji jest jednak o wiele więcej wrażliwych punktów. Czy przejdziemy stopniowo do cywilizacji poziomu I w skali Kardaszowa, czy wrócimy do punktu wyjścia? Czy zamiast tego jest to wybór pomiędzy ratowaniem siebie, czy planety? Czy Ziemia byłaby bardziej zrównoważona (z istotnym wkładem człowieka w globalne ocieplenie) w odwróconym (epoka lodowcowa) stanie? Tak czy inaczej, powodzenia z Nowym Porządkiem Świata, w którym „zwierzęta polityczne” znacznie przeważają liczebnie nad moana sapiens!

Script logo
Do góry