W artykule opublikowanym w Lima Times w roku 1985 Deyermenjian napisał:

 

Przez pięć dni przemierzaliśmy góry na wysokościach sięgających czterech tysięcy metrów, mając przed oczami jedną z najbardziej spektakularnych scenerii na świecie. Zlokalizowaliśmy tambo, co w keczua oznacza „miejsce spoczynku”. Była to brama do skalistego inkaskiego szlaku biegnącego zboczem stromej góry znanej jako Huascar. Na zboczach skał widzieliśmy rysunki lam, kondorów i ludzkich twarzy, które, jak twierdzi Polentini (ksiądz będący autorem książki Las Rutas Por Paititi), wskazują kierunek na północ w stronę Paititi. Zostawiliśmy konie na wysokim płaskowyżu i rozpoczęliśmy strome zejście do dżungli. Trzy dni później dotarliśmy do osady indiańskiego plemienia Machiguenga, gdzie spotkaliśmy wodza Goyo. Następnego dnia poszliśmy razem z nim w głąb dżungli, przecinając szybko płynące rzeki i wyrąbując sobie drogę przez gęstą roślinność maczetami.

Nagle napotkaliśmy kamienne tarasy wykorzystywane przez Inków do uprawy koki. Liście koki były bardzo ważne w codziennym życiu Inków – ich żucie dostarczało energii. Do dzisiaj żuje je większość campesinos z Altiplano w Peru i Boliwii. Byliśmy wówczas wysoko nad rzeką Mameria i znaleźliśmy ruiny murów mające około dwóch metrów wysokości i dziesięciu metrów długości. Były ewidentnie pozostałościami budynków mieszkalnych Inków, których dachy kryte strzechą zniknęły dawno temu. Ich prosta kamienna konstrukcja była praktycznie identyczna z tą z ruin Vilcabamby [Deyermenjian odnosi się tu do ruin z Espiritu Pampy, które widział w roku 1981] będących przykładem późniejszej konstrukcji.

Były także różne okrągłe grobowce znane jako chullpy, w których znaleźliśmy różne srebrne przedmioty, w tym inkaskie dzwony i wielkie tupi, czyli zapinkę do szat. Wyżej na stoku stał piec Inków wykorzystywany niegdyś do wypalania dużych ilości ceramiki, która leżała rozrzucona wszędzie. Były wśród niej talerze z geometrycznymi motywami i rączki waz zawierające rzeźby kaczek, żab, lisów i lam. Cały obszar pokrywa obecnie tropikalna roślinność i musieliśmy oczyścić ruiny maczetami, aby zobaczyć ich prawdziwy kształt i zrobić zdjęcia.

Odkryliśmy ruiny Mamerii, dokąd uciekli Inkowie przed prześladującymi ich Hiszpanami. Goyo, wódz Machiguengów, powiedział nam, że miasto Paititi leżało wysoko na pobliskiej górze. Różne książki i dokumenty, z których korzystaliśmy, potwierdzały tę wypowiedź. Niestety pora deszczowa nadeszła w Peru wcześnie, poza tym zabrakło nam czasu i żywności oraz odpowiedniego sprzętu wspinaczkowego. Podobno nie wspinano się na tę gorę od czasów Inków, bowiem zbocze jest bardzo strome. Wielkie śliskie korzenie wręcz uniemożliwiają wejście na nią. Goyo powiedział, że w czasach Inków istniała górska ścieżka do Paititi i zaproponował, że poświęci kolejne miesiące na odszukanie jej.

 

 

Mapa Grega Deyermenjiana ukazująca region Paucartambo i Apu Catinti.

 

 

Według wielu źródeł góra, na której znajduje się Paititi, nazywa się Apu Catinti, jednak dyskusyjne jest, która to dokładnie góra. Słowa te znaczą „Pan Słońca” w keczua i każda góra o takiej nazwie (a jest ich kilka) jest dobrym kandydatem na posiadanie na swoim szczycie Paititi.

Co ciekawe, Deyermenjian powiedział mi, że w dosłownym tłumaczeniu Paititi wywodzi się z keczuańskiego słowa Paikikin oznaczającego „takie samo jak Cuzco”. Co to może znaczyć? Według Deyermenjiana Paititi jest kolejnym kamiennym miastem podobnym w budowie do Cuzco i Sacsayhuaman – megalitycznego miasta podobnego do Machu Picchu. Z drugiej strony może być też tak, że Paititi jest podobne do Cuzco w sensie bycia miejscem zamieszkania inkaskich królów. Jeśli Paititi zbudowała od podstaw uciekająca królewska linia Inków, to ruiny będą raczej podobniejsze do tych występujących w Vilcabambie i Espiritu Pampie – małe i niezbyt okazałe.

W czerwcu 1986 roku dołączyłem do Grega Deyermenjiana i grupy Peruwiańczyków organizujących wyprawę na Apu Catinti w Mamerii. Greg i ja spotkaliśmy się w Cuzco, gdzie robiliśmy przygotowania do wyprawy. Po zakupieniu zapasów wynajęliśmy ciężarówkę, która zabrała nas i nasz sprzęt do Paucartambo na wschód od Cuzco. Tam spotkaliśmy się z bliskim przyjacielem Grega, Paulino, który poprowadził nas z końmi do Mamerii.

Przez tydzień jechaliśmy na koniach na skraj dżungli, a przez kolejne dwa żyliśmy z Indianami Machiguenga, próbując zdobyć szczyt zwany Apu Catinti. Odkryliśmy inkaskie budynki, piece, grobowce i plantacje koki, jak również najstarsze budowle w departamencie Madre de Dios w Peru, ale wejście na wierzchołek góry było skrajnie trudne. Na górze nie ma świeżej wody i jest ona pokryta grubą prawie nieprzebytą dżunglą. Wchodziliśmy na górę przez pięć dni, zaczynając od bazy, zaś Indianie Machiguenga wskazywali nam drogę. Jednak gdy skończyła się nam żywność i woda, musieliśmy wrócić do indiańskiej wioski.

Wróciliśmy do obozu z końmi, a potem do Paucartambo. Stamtąd pojechaliśmy ciężarówką z powrotem do Cuzco. Greg był zdeterminowany dostać się na szczyt Apu Catinti i wrócił tam w sierpniu 1986 roku.

Podczas tej wyprawy wspiął się na szczyt Apu Catinti ze swoimi indiańskimi przewodnikami, Paulino i Goyo. Ku ich rozczarowaniu na jej szczycie nie było Paititi ani żadnych innych budowli. Paititi było gdzie indziej. Apu Catinti Deyermenjiana okazało się ślepym zaułkiem, ale Paititi wciąż gdzieś istnieje w odległych dżunglach wschodniego Peru lub Boliwii.

Script logo
Do góry